środa, 31 lipca 2013

Wystarczy – Wisława Szymborska

Dziś wpis dotyczący poezji, a konkretnie ostatniego tomiku Wisławy Szymborskiej. Bardzo lubię twórczość Noblistki z wielu powodów. Cenię humor, dystans do siebie i świata oraz pobłażliwość z jaką traktuje ludzkie słabości. Lektura „Wystarczy” to prawdziwa przyjemność.

Zbiór składa się z trzech części. W pierwsze z nich znajdziemy trzynaście wierszy Szymborskiej. Osoby znające twórczość poetki nie będą rozczarowane. Szczególnie dwa przypadły mi do gustu: „Są tacy, którzy” oraz „Dłoń”. Oto fragment pierwszego z nich:

Są tacy, którzy sprawniej wykonują życie.
Mają w sobie i wokół siebie porządek.
Na wszystko sposób i słuszną odpowiedź.
(…)
Czasami im zazdroszczę
– na szczęście to mija.”

Druga część nosi tytuł „Wiersze ostatnie”. Zawiera faksymilia i opisy rękopisów. Widzimy w nim wiersze nieukończone, czasem niemal skończone, często bez znaków interpunkcyjnych. Pisane odręcznie na kartkach białych, w kratkę, z notesu czy z tyłu reklamy.

Ostatnia część „Zamiast posłowia” została napisana przez Ryszarda Krynickiego. To przedruk rękopisów z drugiej części tomiku wraz z komentarzem.

Tych, którzy nie mieli okazji sięgnąć po ostatni tom poezji Szymborskiej zachęcam.

środa, 24 lipca 2013

Portret grupowy z damą – Heinrich Böll

Dziś kilka słów o książce z serii Nike zatytułowanej „Portret grupowy z damą”. Heinrich Böll to niemiecki pisarz i noblista, z którym zetknęłam się po raz pierwszy. Jego utwór wciąga od pierwszej strony, a także zaskakuje swoim konceptem.
„Portret grupowy z damą” to zbiór opinii i opowieści o tytułowej bohaterce – Leni Pfeiffer, 48-letniej kobiecie o niesłusznie złej opinii. Z pozoru jej życie było bardzo zwyczajne i nie wyróżniało się niczym niezwykłym – nie była ona wybitną jednostką. Po szkole Leni pracowała w biurze ojca, a następnie jako niewykwalifikowana robotnica w zakładzie ogrodniczym, gdzie zajmowała się układaniem wieńców. Bohaterka wcześnie wyszła za mąż, a po śmierci męża związała się z Rosjaninem, z którym miała dziecko. Ich relacja była wyjątkowo trudna ze względów historycznych. Niestety, potem on również zginął, a kolejnym jej ukochanym został Turek. Kobieta została w zasadzie bez środków do życia.
Poznajemy sylwetki osób, które znały Leni lub o niej słyszały, autor określa je mianem informatorów. Na życiu wielu z nich swoje piętno odcisnęła wojna. Większość informatorów to postacie bardzo ciekawe i złożone, a każda z nich, z chwilą kiedy autor oddaje jej głos, staje się najważniejsza. Sama Leni niezwykle rzadko się wypowiada. Całość tworzy niezwykły obraz niemieckiego społeczeństwa.
Zaskoczyły mnie fragmenty, w których autor pisze sam o sobie i o swoich odczuciach ze spotkań z poszczególnymi bohaterami. „Portret grupowy z damą” to mnóstwo historii w jednej książce, a do tego wspaniały język. Z całą pewnością sięgnę po inne książki Bölla.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Pierwsza miłość – Sándor Márai

Nie jestem ekspertem od literatury węgierskiej. Dotychczas jedynym pisarzem z tego kraju, którego talent doceniałam był Noblista - Imre Kertész. Od kilku miesięcy dołączył do niego Sándor Márai. Swojej przygody z jego twórczością nie rozpoczęłam jednak od „Pierwszej miłości”. Zaczęłam od „Księgi ziół” - książki, której niesamowitość sprawiła mi ogromne trudności w przygotowaniu notki na blog. Kilka razy próbowała i zrezygnowałam. Tym razem się udało.
Pierwsza miłość” to powieść, która powstała w latach 20. XX wieku. Jest wyjątkowa, jedna z lepszych jakie czytałam. Próżno tu jednak szukać zwrotów akcji czy dużej ilości bohaterów. Nieco ponad 300 stron czyta się szybko, mimo, iż pozornie niewiele się dzieje. Akcja rozgrywa się w 1912 roku. Główny bohater, 54-letni nauczyciel łaciny, pracujący w zawodzie od 28 lat, wkrótce udaje się na zasłużona emeryturę. Jest bardzo samotny, nie ma nikogo bliskiego. Wkrótce to się zmienia w zaskakujący sposób. Spotyka na urlopie Ágostona Timára, człowieka równie samotnego jak on i zaczyna rozumieć, że pozbycie się „grzesznej samotności” możliwe jest tylko przez miłość lub Boga. Bohatera poznajemy dzięki pamiętnikowi, który pisze i w którym często przytacza rozmowy z innymi ludźmi. Pisze o nerwowości, która się w nim kumuluje, a pamiętnik ma mu pomóc się jej pozbyć. Dopiero na ostatnich 50 stronach można zrozumieć, skąd wziął się tytuł utworu i co za sobą niesie to uczucie. Zachwycił mnie piękny język utworu i sposób konstrukcji głównego bohatera. Książka zmusza do zastanowieniem się nad sensem życia.
Na półce już czekają na mnie dwa kolejne utwory Sándora Máraia, z czego bardzo się cieszę. Na koniec dodam, że książka ukazała się w serii Nike.

wtorek, 9 lipca 2013

Rokoko, dama i gilotyna – Magdalena Jastrzębska

Jakiś czas temu trafiłam na ciekawy blog poświęcony biografiom. Szybko okazało się, że jego autorka jest pisarką. Postanowiłam sięgnąć po jedną z jej książek. „Rokoko, dama i gilotyna” to historia księżnej Rozalii z Chodkiewiczów Lubomirskiej. Tak, tak, główna bohaterka była krewną Jana Karola Chodkiewicza. Historia jej życia jest wciągająca i jednocześnie poruszająca, a tytuł jak najbardziej adekwatny. Poznajemy świat pałaców magnackich, dwór Stanisława Augusta oraz przedrewolucyjny Paryż.
Rozalia urodziła się na zamku w Czarnobylu i właśnie w tym mieście spędziła pierwsze, dodajmy nudne, lata swojego życia. W wieku 17 lat poznała księcia Aleksandra Lubomirskiego. W tym czasie bohaterka była kobietą zwracającą na siebie uwagę mężczyzn. Początki małżeństwa upływają nad opieką nad córką – Ludwiką. Szybko jednak w małżeństwie dochodzi do nieporozumień wynikających z różnych charakterów. Wkrótce Rozalia zaczyna bywać na balach w Lublinie i całkowicie zmienia swoje życie. W jaki sposób trafiła do Paryża i dlaczego była polską ofiarą Wielkiej Rewolucji Francuskiej, tego nie zdradzę. Dodam tylko, że książkę czyta się jednym tchem, ja przeczytałam ją w ciągu dwóch godzin.
Szkoda, że wydawnictwo nie przyłożyło się do wydania tej ciekawej i wartościowej książki. Na krytykę zasługują przypisy, które czasem pojawiają się przy znanych wszystkim postaciach, a przy tych mniej znanych ich nie ma. Co więcej czasem przypis dotyczący jakiegoś bohatera pojawia się pod koniec książki mimo, że ta osoba pojawiła się wcześniej. Do tego różne czcionki i całe mnóstwo kursyw, choć trzeba oddać sprawiedliwość, że użytych konsekwentnie.
Wszystkich zainteresowanych odsyłam na blog autorki.