sobota, 31 sierpnia 2013

Bajki Misia Fisia – Wojciech Bonowicz

Dawno nie pisałam o książkach dla dzieci. Postanowiłam to nadrobić tym bardziej, że w moje ręce trafiła ostatnio wyjątkowa pozycja. Bajki Misia Fisia od razu przypadły mi do gustu. Nie są to jednak tradycyjne bajki, a raczej historyjki czy powiedzonka opowiadane przez Misia Fisia i spisane przez Misia Foremkę. Ich celem, jak pisze autor, jest, żeby było weselej, a przez to także lżej. Od razu zaznaczę, że książka nie każdemu się spodoba. Niektóre historyjki są abstrakcyjne. Już sama okładka przykuwa wzrok. Widzicie na niej Misia Fisia? Nie sposób nie wspomnieć, że ilustracje stworzył muzyk – Bartek „Fisz” Waglewski. Są zabawne i inspirowane dziecięcą kreską.
Same historyjki zmuszają do myślenia i prowokują do rozmowy z dzieckiem. Traktują o uprzedzeniach, o zwykłych sytuacjach, w których znajduje się każde dziecko, o lękach czy smutkach, które w nas drzemią.
Bajki Misia Fisia to dwadzieścia krótkich tekstów niby smutnych, a jednak pogodnych. Przed zakupem warto przeczytać kilka historii i sprawdzić czy Wam się też spodobają. Tym, który chcą dowiedzieć się czegoś więcej o książeczce polecam rozmowę z WojciechemBonowiczem i Bartkiem „Fiszem” Waglewskim.

środa, 21 sierpnia 2013

Kartki z pamiętnika młodej mężatki – Magdalena Samozwaniec

Magdaleny Samozwaniec nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Dla porządku – była córką Wojciecha Kossaka i siostrą Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Swoim zachowaniem i stylem bycia u jednych budziła zgorszenie, u innych zachwyt.
Kartki z pamiętnika młodej mężatki” to książka, której pierwsze wydanie ukazało się w 1926 roku. Plotka głosiła, że całość powstała w czasie jednej nocy na zamówienie Sztajnsberga – księgarza i wydawcy. Całość składa się z dwóch części. W pierwszej została stworzona satyra na to, co działo się na ulicach Warszawy po przewrocie majowym. Akcja obejmuje trzy doby w maju 1926 r. kiedy wojska zwolenników Józefa Piłsudskiego strzelały do wojsk premiera Wincentego Witosa i prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. Bohaterką jest 20-letnia Mimi, Polka, która wyszła za Francuza Armanda Bigourdana. Przyjeżdża do Warszawy po długoletnim pobycie w Paryżu. Mimi mówi, że bierze udział w obronie stolicy, którą porównuje do obrony Lwowa (sama leży w łóżku i pije czekoladę). Nie może spać, ale nie ze strachu, tylko z powodu hałasu. Nic nie rozumie z zaistniałej sytuacji, sama pisze o sobie, i słusznie, że jest ignorantką jeśli chodzi o sprawy polskie. O wojnie domowej ma bardzo przemyślane poglądy:

To była wojna domowa, a co domowe – to zawsze zdrowe!

Wydarzenia majowe przedstawiono jako tragikomiczne. To humoreska, która pokazuje chaos panujący na ulicach Warszawy.

Druga część jest zatytułowana „Trudności z doktorem”. Bohaterka żali się, że na doktorów nie działają kobiece sztuczki, ponieważ wszystko biorą medycznie. Nie można przy nich mówić o tęsknocie miłosnej, samobójstwie, bólu istnienia, zachwycać się sobą czy mówić o sobie interesujące rzeczy:

Rozmowa o sercu z doktorem nie prowadzi już absolutnie do niczego.

-Doktorze, moje serce to ptak drżący z bólu, ptak, który chce żyć, a nie może rozwinąć skrzydeł, zamknięty w klatce piersiowej.

-Ptak? Myli się pani. Serce jest w porządku. Nie słyszę tam żadnego świergotania – termin lekarski – przy klapkach, ani, tym mniej, szelestów. Ostatecznie może pani jodu zażywać sobie trochę, a ptaszkiem sobie głowy nie zawracać, chyba że już koniecznie, w takim razie bocianem… to pani nawet dobrze zrobi. No, czas na mnie. Pacjenci czekają, rączki całuję.

Mówi, że lekarze to brutale, bowiem nie można poznać kobiecości na stołach operacyjnych i w prosektoriach.

Książka Samozwaniec zachwyca humorem, jest lekka, a jednocześnie zmusza do refleksji. Podoba mi się sposób, w jaki pisze. To nie pierwszy utwór tej autorki, jaki przeczytałam i z całą pewnością nie ostatni.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Oddział chorych na raka – Aleksander Sołżenicyn



W marcu w jeden z moich tekstów był poświęcony „Archipelagowi Gułag” Aleksandra Sołżenicyna. Dziś kolejna książka tego autora. „Oddział chorych na raka” to powieść z elementami autobiograficznymi. Geneza tego utworu wiąże się z pobytem chorego na raka autora na oddziale onkologicznym szpitala w Taszkiencie. Utwór został podzielony na dwie części: pierwsza, bardziej skondenso­wana trwa trzy dni, druga, obejmująca proces leczenia jest znacz­nie dłuższa. Całość stanowi swoisty zapis z przebiegu leczenia szpitalnego, od pierwszych godzin przyjęcia na oddział, po dzień ostatni, kiedy po pomyślenie przebytym leczeniu bohater udaje się do miejsca zesłania w Kazachstanie.
„Oddział chorych na raka” to książka o groźnej chorobie. Można powiedzieć, że Sołżenicyn napisał epopeję szpitalną. Główne miejsce wydarzeń - szpital z jego zamkniętą przestrzenią to świat oddzielony od życia granicą choroby. Szpital to przerażające i przygnębiające miejsce, w którym wielu traciło nadzieję:
Poczynając od tych niechlujnych szlafroków, wszystko tu wywierało przygnębiające wrażenie: zniszczony cement tarasu; klamki, zmatowiałe od dotyku rąk pacjentów; izba przyjęć z odrapaną podłogą, wysoką oliwkową lamperią (sam kolor wydawał się brudny) i dużymi żeberkowymi ławkami, na których nie mieścili się i siedzieli na podłodze pacjenci, najwyraźniej przybyli tu z daleka - Uzbecy w pikowanych chałatach, stare Uzbeczki w białych chustach, młode - w liliowych lub czerwono-zielonych, a wszyscy w buciorach albo kaloszach. Na jednej z ławek leżał jakiś chłopak, Rosjanin, w rozpiętym, zwisającym do podłogi płaszczu, wynędzniały, ale z brzuchem jak bania, i bez przerwy krzyczał z bólu.
Sołżenicynowska wizja jest ponura, pesymistyczna, aczkolwiek symboliczna murszejąca brama szpitalna rodzi nadzieję. W sali szpitalnej ośmiu ludzi walczy o życie. Bohaterowie reprezentują różne losy Rosjan pod dyktaturą stalinowską. W takiej sytuacji pacjenci stają wobec ważnych pytań o sens życia, cierpienia i śmierć. Sympatię czytelnika budzi personel, z doktorem Orieszczienkowem na czele. Zupełnie inaczej jest z pacjentami. Negatywne uczucia budzi Paweł Nikołajewicz Rusanow, członek nomenklatury średniego szczebla, przyzwyczajonego do przywilejów, pozbawiony skrupułów oraz zwykłej ludzkiej przyzwoitości (doniósł na własnego sąsiada, żeby mieć całe mieszkanie dla swojej rodziny). Niechęć budzi prymitywny Achmadżan, nadzorca z obozu, niezdolny do jakiejkolwiek refleksji, to automat wykonujący ślepo swe zadania. Tym, który przechodzi prawdziwą przemianę jest Jefriem Poddujew. Z kolei zesłaniec Oleg Kostogłotow, który należy do nielicznej grupy postaci, które potra­fiły uchronić swoje człowieczeństwo i choć zniewolony zewnętrz­nie, czuje się wolny duchowo, posiada on wiele cech autora.
Zadziwia zestawienie tak różnych postaci, które tworzą panoramę ówczesnych Rosjan. Wobec tego utworu nie można przejść obojętnie.