sobota, 30 listopada 2013

Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli – Wojciech Jagielski



Reportaże Wojciecha Jagielskiego są jedyne w swoim rodzaju – zabierają czytelnika w niezwykłe miejsca, pokazują ciekawe, często historyczne wydarzenia oraz nietuzinkowe postacie, które w nich uczestniczą. Tak jest również w najnowszej książce dziennikarza.
Ta opowieść ma trzech bohaterów. Pierwszym z nich jest tytułowy Trębacz z Tembisy – Freddie „Saddam” Maake. To wynalazca wuwuzeli, fan futbolu i gorący zwolennik Mandeli. Trębacz to postać niezwykła – człowiek, który dla meczu piłkarskiego jest w stanie poświęcić wszystko. To miłość do futbolu przyczyniła się do rozpadu jego trzech małżeństw.
Drugim bohaterem jest Nelson Mandela. Jego życie poznajemy poprzez ludzi z nim związanych, fakty oraz miejsca mu bliskie. Jagielski opisuje jego niezwykłe dzieciństwo i młodość, a także edukację, pracę adwokata i działalność polityczną, za którą trafił do więzienia. Wyrok odbywa na Wyspie Fok. Bohater robi wiele dla innych - walczy o prawa więźniów (m.in. o prawo do noszenia długich spodni przez czarnoskórych więźniów co zajmuje mu 3 lata, następnie o okulary czy zniesienie zakazu rozmów podczas pracy i spacerów). Widzimy również dojście Mandeli do władzy. Dowiadujemy się, że sfałszował wybory. Nie, nie zwiększył swojej przewagi nad konkurentami. Wprost przeciwnie – zmniejszył ją do poziomu poniżej 2/3, aby rządzić wraz z innymi ugrupowaniami. Podoba mi się podsumowanie jego historii:
„Wielkość Mandeli wynikała z tego jaki był, a nie z tego, co robił”.
Ostatnim bohaterem jest sam autor. W książce pobrzmiewają echa jego licznych podróży, osób, które stanęły na jego drodze i miejsca, które odwiedził.
Wszystkich trzech bohaterów łączy to, że posiadają pasje, dla których byli w stanie poświecić wszystko. Dla Saddama to piłka nożna, dla Mandeli polityka, a dla Jagielskiego wydarzenia, w których uczestniczy i chęć poznawania wyjątkowych ludzi.
Książka jest skarbnicą wiedzy o legendarnym przywódcy, o relacjach białych i czarnych w Afryce. Historia wciąga od pierwszej strony. Polecam nie tylko tym, którzy interesują się Afryką czy futbolem.

wtorek, 19 listopada 2013

Natężenie świadomości – Michał Zabłocki


Michał Zabłocki to polski poeta związany z Piwnicą pod Baranami. Wielu z Was zna jego teksty w interpretacji Grzegorza Turanua, Czesława Mozila czy Mateusza Nagórskiego. „Natężenie świadomości” to wiersze z lat 1979-1985. Zostały one podzielone na pięć części: Coś z niczego, Przepisywanie przez przeżywanie, Temat na życie, Znikam, Tutaj jestem. Utwory w nich zawarte są różnorodne – jedne zabawne, inne zmuszają do zadumy. Taka właśnie powinna być dobra poezja – trochę zadziwiająca, wobec której nie da się przejść obojętnie. Sam Piotr Skrzynecki uważał, że nie może znaleźć klucza do tych wierszy. I trudno się z nim nie zgodzić.
Oto jeden z wierszy, który szczególnie przypadł mi do gustu zatytułowany „Temat na życie”:
„Lampa się chwieje.
Ale to nie jest temat na życie.
Cień się układa na ścianie.
Ale to nie jest temat
ani na nieśmiertelność,
ani na wieczność.
To są tematy tylko na tę krótką chwilę.
Ale za to jakie proste w użyciu:
nie trzeba poruszać nieba.
Wystarczy odpowiednio popchnąć lampę.”

Książka jest bardzo ciekawie wydana – nie jest ani klejona, ani zszywana, a poszczególne strony zostały połączone trzema nitami. Do tego wydano ją na szaro-brązowej tekturze. Wizualnie świetne posunięcie, ale niestety niepraktyczne. Trzeba się naprawdę postarać, by przeczytać poszczególne wiersze i nie pognieść książki. Czytając poezję potrzebuję spokoju i skupienia, a nie walki z kartkami.

Oto dwa najbardziej znane utwory z tego tomu:



niedziela, 10 listopada 2013

Rdzawe szable, blade kości… Jak zostałem mazurskim chłopem – Andrew Tarnowski

Pierwsza książka Andrew Tarnowskiego „Ostatni Mazur” należy do moich ulubionych (za ten utwór autor został wykluczony ze Związku Rodu Tarnowskich). Opowiada ona pasjonującą historię rodu Tarnowskich. Byłam ciekawa czy kolejna pozycja tego autora przypadnie mi do gustu. Oczekiwania miałam ogromne, bowiem „Ostatni Mazur” zachwycił mnie nie tylko ciekawą historią, ale i wspaniałym językiem. „Rdzawe szable…” spełniły moje oczekiwania.
To złożona opowieść, która łączy w sobie szereg historii. Książka z jednej strony opisuje przełom w Polsce po 1989 roku, widziany oczyma Tarnowskiego, wówczas szefa polskiego oddziału Agencji Reutera. Z drugiej to opowieść o zakupie przez niego domu na Mazurach we wsi Drwęck. Po przybyciu na miejsce zaczyna badać miejscową historię. Teren jest wyjątkowy, zamieszkiwany dawniej przez Niemców oraz Mazurów, po wojnie ich ślady trudno odnaleźć. W utworze pojawia się bitwa pod Grunwaldem (której miejsce znajduje się zaledwie kilkanaście kilometrów od Drwęcka) oraz pod Tannenbergiem (miejsce bitwy stoczonej w 1914 roku między Niemcami a Sowietami). Tarnowski przedstawia również losy pojedynczych osób związanych z Drwęckiem. To również opowieść o rozwoju mazurskiej wsi. Są opisy cudownych przejażdżek po lesie, czasu spędzonego z najbliższymi i sielskości Mazur. Co najważniejsze, Tarnowski umie zachować proporcje pomiędzy poruszanymi tematami i płynnie między nimi przechodzi. Ważne jest to, że jako Brytyjczyk polskiego pochodzenia patrzy na pewne kwestie z zewnątrz, a to ciekawa perspektywa. Nieprzekonanych powinien zachęcić przepięknym język, którym jest napisana książka.