Bohdan
Łazuka to artysty wielu talentów. Dla mnie to przede wszystkim jeden z
bohaterów filmu Tadeusza Chmielewskiego „Nie lubię poniedziałku” oraz aktor
znany z filmów Stanisława Barei takich jak: „Małżeństwo z rozsądku”, „Poszukiwany,
poszukiwana”, „Nie ma róży bez ognia” czy „Brunet wieczorową porą” oraz mojego
ulubionego serialu „Kapitan Sowa na tropie”.
Zaletą
książki Karoliny Prewęckiej jest przede wszystkim ogromna ilość anegdot
związanych ze światem powojennej kultury. Z rozmowy wyjawia się barwny
kulturowo PRL. Sporo tu autoironii, humoru, wspomnień. Aktor wraca z nami w
rodzinne strony. Wspomina ojca, po którym odziedziczył dowcip. Mimo, że w
rodzinie byli głównie inżynierowie i adwokaci Bohdan Łazuka postanowił, na przekór
rodzinnej tradycji, zostać aktorem. Swoją przygodę ze sceną zaczynał w Zespole
Pieśni i Tańca Wandy Kaniorowej w Lublinie. Potem przeniósł się do Gdańska i
Warszawy. Uczył się w szkole muzycznej – grał na oboju. Marian Kociniak namówił
go na zdawanie do szkoły teatralnej i tak zaczęła się jego artystyczna droga.
Sporą
część wywiadu Łazuka poświęca swoim mistrzom oraz przyjaciołom – wspomina m.in.
Axera, Perzanowską, Rudnickiego, Łapickiego, Łomnickiego, Holoubka, Bardiniego
czy Cybulskiego. Najciekawsza część dotyczy pracy w teatrach oraz w Kabarecie
Starszych Panów. Wyłania się z nich obraz Bohdana Łazuki - wyjątkowej
osobowości wiodącej barwne życie i robiącej błyskawiczną karierę.
W
książce Łazuka porusza również trudne tematy – mówi o alkoholizmie, kolejnych
kobietach (aktor miał cztery żony), życiu na świeczniku. To obraz świata, który
powili znika. Wywiad uzupełniają wypowiedzi przyjaciół Łazuki – Barbary Krafftówny,
Marii Czubaszek, Krzysztofa Kowalewskiego, Daniela Olbrychskiego, Olgi
Lipińskiej, Grażyny Szapołowskiej, Zofii Rudnickiej, Jurka Owsiaka, Vadima
Brodskiego oraz Danieli Pacholczyk (byłej żony artysty).
Po
wywiady rzeki ze współczesnymi artystami sięgam rzadko, niestety, zwykle
rozczarowują mnie. I w tej książce znalazła coś co mi się nie spodobało.
Mianowicie Łazuka krytykuje młodych aktorów za to, że po szkole chcą grać w
serialach, bo to zapewnia im stabilizację finansową. Sam również występował w
serialach, także w ostatnich latach. Co więcej, swoimi występami uświetnia
promocje garnków. Przywołuje także sytuację, w której za wywiad zaproponowano
mu jedynie… 300 złotych. Taką propozycję, ze względów finansowych, odrzucił. Nie
mam nic przeciwko temu, że aktorzy dostają pieniądze za wywiady czy udział w
promocjach. To ich indywidualna sprawa. Nie podoba mi się jednak krytykowanie
innych, kiedy samemu robi się to samo.
Tym,
co mnie zachwyciło jest przepiękny wstęp, napisany przez synową artysty. Taka doskonała
polszczyzna dziś bardzo rzadko pojawia się w książkach.