Lubię twórczość Emila Zoli. Dotychczas na
blogu nie pojawiła się jednak żadna recenzja jego książki. Dziś pora to
zmienić.
„Teresa Raquin” to
powieść młodzieńcza z 1867 roku, a zarazem dzieło, które zajmuje bardzo ważne
miejsce w twórczości Emila Zoli. Była to pierwsza powieść w pełni
naturalistyczna dwudziestosiedmioletniego wówczas pisarza.
Tytułowa bohaterka
była córką oficera oraz Algierki, która po śmierci rodziców zamieszkała z
ciotką, panią Raquin. W domu mieszkał również Kamil, syn pani Raquin. Matce
bardzo zależało na ślubie młodych, do którego zresztą konsekwentnie dążyła. Z
czasem okazało się, że nudne rodzinne życie nie jest tym, o czym marzy Teresa.
Różnica charakterów małżonków przyczyniła się do ich nieszczęścia.
Wkrótce Teresa zakochuje się w Wawrzyńcu.
Z czasem kochankowie chcą być razem za wszelką cenę i postanawiają pozbyć się
Kamila. Swój plan wcielają w życie podczas przepływu Sekwaną. Wtedy to
Wawrzyniec doprowadza do śmierci przyjaciela, na co spokojnie spogląda żona.
Usunięcie Kamila nie przynosi jednak
spokoju. Dręczą ich wyrzuty sumienia i nie potrafią cieszyć się łączącym ich
uczuciem. Cierpią z powodu bezsenności, wydaje im się, że widmo Kamila ciągle
jest blisko nich. Z czasem dochodzi do ślubu kochanków, jednak już nigdy nie
odzyskują oni utraconego spokoju. Dawne morderstwo całkowicie zmienia ich życie
i ich samych. Popadają w paranoje.
Powieść
pokazuje do czego może doprowadzić namiętność, kiedy jest ona sprzeczna z
normami etycznymi.