niedziela, 20 października 2013

Wspomnienia 1893-1954 – Ludwik Solski, Alfred Woycicki

 Dwie premiery tygodniowo, dwa spektakle dziennie, ciągłe zmaganie się z nieprzychylnymi opiniami. Tak wyglądał teatr w Młodej Polsce i w dwudziestoleciu międzywojennym. W ten świat przenosi nas Ludwik Solski – wybitny aktor i reżyser teatralny. Postać kolorowa, doskonały nauczyciel kolejnych pokoleń aktorów, ciekawa osobowość.

Historia zaczyna się od teatru krakowskiego, który był w tym czasie najbardziej postępowy i nowatorski, i którym kierował Tadeusz Pawlikowski. Zmagał z licznymi przeciwnościami i walczył o bezkompromisowość. Po sześciu latach z teatru odszedł dyrektor, a rok później wielu wybitnych aktorów, by wspólnie we Lwowie stworzyć kolejną placówkę.

We Lwowie zaczął się następny etap w historii teatru. W jednym gmachu była tu opera, operetka i teatr. To utrudniało próby i wymagało od Pawlikowskiego potrójnego zaangażowania. Jednym z najważniejszych wydarzeń było wystawienie „Warszawianki” Wyspiańskiego z Modrzejewską. Jednak i tutaj nie brakowało krytyków nowego dyrektora. Tym razem za negatywną propagandę odpowiadał Heller.

W 1905 roku Solski objął teatr w Krakowie, a na inaugurację wystawił „Wesele” Wyspiańskiego w inscenizacji lwowskiej. Praca okazała się bardzo trudna, ale sprawiała wiele radości. Z czasem Solski zrezygnował i rozpoczął pracę w warszawskim Teatrze Rozmaitości. Widzimy perypetie w czasie I wojny oraz nową miłość Solskiego. To dla Anety aktor używa różnych forteli, by dostać się do Kalisza. Miał wtedy 60 lat i początkowo został odrzucony, wtedy groził, że rzuci teatr. 4 marca 1916 roku pobrali się. W tym czasie Solski gościnnie grywał w teatrze u Rydla w Krakowie, a w 1917 roku przejął Teatr Polski. Grał gościnnie w Łodzi, Poznaniu, Wilnie.

Po 70-tce przez kilka miesięcy Solski występował codziennie, grał jednocześnie sześć ról na scenach Warszawy, Wilna, Lwowa, Stanisławowa, Borysławia i Przemyśla. Grał mimo choroby, mdlejąc. Po 80-tce jego dzień był wyjątkowo napięty: rano próba w Krakowie, po południu w Warszawie, a wieczorem spektakl w Krakowie.

Razem z Solskim przeżywamy II wojnę światową i utratę ogromnego zbioru pamiątek - obrazów Wyspiańskiego, Wyczółkowskiego, Fałata, listów od autorów i aktorów, biblioteki zawierającej pierwsze wydania dzieł Szekspira i Moliera, zdjęcia, afisze. Wszystko przepadło, bo Muzeum Narodowego, do którego Solski chciał je oddać, nie przyjęło ich z powodu braku miejsca na wystawienie eksponatów.

Po jubileuszu 70-lecia, grał tylko w jednym spektaklu dziennie i to dla niego było zdecydowanie za mało. Karierę dramatyczną skończył 17 maja 1948 roku. Potem odbył się jeszcze jubileusz 75-lecia pracy twórczej.

W książce mnóstwo jest anegdot, niewiele plotek. Dowiadujemy się, że Solskiego nie przekonywała rola Papkina. Widzimy nagonki na Zapolską i Modrzejewską. Czytamy jak Solski fortelem udaremnił powołanie do wojska Kazimierza Tetmajera. Sporo jest też o autorach poszczególnych dzieł, m.in. o Wyspiańskim.

Solski to niezwykła osobowość, człowiek z poczuciem misji, o której mówił:

Co do mnie – służyłem scenie polskiej moimi umiejętnościami jak mogłem, w imię najczystszych miłości do teatru. Z moich uzdolnień, czy niedołęstwa reżyserskiego, nie myślę tworzyć kanonów dla przyszłych pokoleń. Zostawiam to bardziej powołanym (…). To, co było we mnie starałem się przesączać w krew moich młodych towarzyszy pracy, by niczego teatrowi nie pozostawać dłużnym. A że nie zawsze czyniłem to w rękawiczkach, ba! czasem nawet żelazną łapą, więc nie wszyscy moi uczniowie, lub współpracownicy wdzięcznie mnie wspominają.”

17 komentarzy:

  1. Pan Solski interesuje mnie, gdyż jest mężem tytułowej demonicznej kobiety z "622 upadków Bunga czyli Demonicznej Kobiety" mojego ukochanego Witkacego. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem wielbicielką talentów wszelakich Witkacego:) Solski niewiele miejsca poświęca sprawom prywatnym, koncentruje się na teatrze. A że jego druga żona była aktorką to, co jakiś czas jej postać przewija się przez książkę.

      Usuń
  2. Moniko jestem pod wrażeniem Twojego wpisu, wyśmienity post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, dziękuję za miłe słowa. Wydaje mi się, że jeśli jakaś książka bardzo mi się podoba to i wpis, który jej dotyczy jest lepszy od innych:)

      Usuń
    2. Mam to samo. Tak było u mnie z "Morfiną" i "Rokiem 1984" - coś w tym rzeczywiście jest:)

      Usuń
    3. Może Cię zainteresuje:
      http://natanna-mojezaczytanie.blogspot.com/2013/10/zmowa-mateusz-jantar.html?showComment=1382603855114#c5556882399661005310

      Usuń
    4. Basiu, dziękuję za link. Przeczytałam i faktycznie to książka dla mnie. Mam nadzieję, że uda mi się ją szybko zdobyć.

      Usuń
  3. U Ciebie, jak zawsze, interesujący zestaw lektur, no recenzja dopracowana w każdym calu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Staram się starannie dobierać lektury, szkoda mi czasu na kiepskie książki:)

      Usuń
  4. Ludwik Solski to postać dobrze znana nie tylko wielbicielom teatru. Kiedyś czytałam pierwszą część jego Wspomnień, ale one dotyczyły jego młodości i początków kariery aktorskiej. Chętnie sięgnę po drugi tom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zaczęłam od II tomu, ponieważ szukałam informacji m.in. o Zapolskiej. Pierwszy tom też mam w planach. Postać Solskiego tak mnie zaciekawiła, że chętnie poznam początki jego kariery. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. I takie powinny być książki opisujące ludzi-legendy. Ciekawie, ale nie drętwo; odkrywczo, ale ze smakiem; z mnóstwem interesujących faktów i fakcików, ale bez zbędnych (i niekoniecznie potwierdzonych) ploteczek. Jestem na tak (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej zdziwiło to, że informacji dotyczących prywatnego życia Ludwika Solwskiego właściwie nie ma. Tylko teatr. Takie też chyba było jego życie:)

      Usuń
  6. Świetna recenzja i jak zwykle interesująca lektura :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję:) Staram się wybierać ciekawe książki. Zawsze mam obawy, czy kogoś moje lektury zainteresują:)

      Usuń
  7. cieszę się ktoś jeszcze takie rzeczy czyta, a tym bardziej, że o tym pisze...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem wydaje mi się, że jestem w mniejszości:) Takie książki są interesujące, wciągające i zwykle napisane pięknym językiem. Sama przyjemność:)

      Usuń