Dwie
premiery tygodniowo, dwa spektakle dziennie, ciągłe zmaganie się z
nieprzychylnymi opiniami. Tak wyglądał teatr w Młodej Polsce i w
dwudziestoleciu międzywojennym. W ten świat przenosi nas Ludwik
Solski – wybitny aktor i reżyser teatralny. Postać kolorowa,
doskonały nauczyciel kolejnych pokoleń aktorów, ciekawa osobowość.
Historia
zaczyna się od teatru krakowskiego, który był w tym czasie
najbardziej postępowy i nowatorski, i którym kierował Tadeusz
Pawlikowski. Zmagał z licznymi przeciwnościami i walczył o
bezkompromisowość. Po sześciu latach z teatru odszedł dyrektor, a
rok później wielu wybitnych aktorów, by wspólnie we Lwowie
stworzyć kolejną placówkę.
We Lwowie zaczął
się następny etap w historii teatru. W jednym gmachu była tu
opera, operetka i teatr. To utrudniało próby i wymagało od
Pawlikowskiego potrójnego zaangażowania. Jednym z najważniejszych
wydarzeń było wystawienie „Warszawianki” Wyspiańskiego z
Modrzejewską. Jednak i tutaj nie brakowało krytyków nowego
dyrektora. Tym razem za negatywną propagandę odpowiadał Heller.
W
1905 roku Solski objął teatr w Krakowie, a na inaugurację wystawił
„Wesele” Wyspiańskiego w inscenizacji lwowskiej. Praca okazała
się bardzo trudna, ale sprawiała wiele radości. Z czasem Solski
zrezygnował i rozpoczął pracę w warszawskim Teatrze Rozmaitości.
Widzimy perypetie w czasie I wojny oraz nową miłość Solskiego. To
dla Anety aktor używa różnych forteli, by dostać się do Kalisza.
Miał wtedy 60 lat i początkowo został odrzucony, wtedy groził, że
rzuci teatr. 4 marca 1916 roku pobrali się. W tym czasie Solski
gościnnie grywał w teatrze u Rydla w Krakowie, a w 1917 roku
przejął Teatr Polski. Grał gościnnie w Łodzi, Poznaniu, Wilnie.
Po
70-tce przez kilka miesięcy Solski występował codziennie, grał
jednocześnie sześć ról na scenach Warszawy, Wilna, Lwowa,
Stanisławowa, Borysławia i Przemyśla. Grał mimo choroby, mdlejąc.
Po 80-tce jego dzień był wyjątkowo napięty: rano próba w
Krakowie, po południu w Warszawie, a wieczorem spektakl w Krakowie.
Razem
z Solskim przeżywamy II wojnę światową i utratę ogromnego zbioru
pamiątek - obrazów Wyspiańskiego, Wyczółkowskiego, Fałata,
listów od autorów i aktorów, biblioteki zawierającej pierwsze
wydania dzieł Szekspira i Moliera, zdjęcia, afisze. Wszystko
przepadło, bo Muzeum Narodowego, do którego Solski chciał je
oddać, nie przyjęło ich z powodu braku miejsca na wystawienie
eksponatów.
Po
jubileuszu 70-lecia, grał tylko w jednym spektaklu dziennie i to dla
niego było zdecydowanie za mało. Karierę dramatyczną skończył
17 maja 1948 roku. Potem odbył się jeszcze jubileusz 75-lecia pracy
twórczej.
W
książce mnóstwo jest anegdot, niewiele plotek. Dowiadujemy się,
że Solskiego nie przekonywała rola Papkina. Widzimy nagonki na
Zapolską i Modrzejewską. Czytamy jak Solski fortelem udaremnił
powołanie do wojska Kazimierza Tetmajera. Sporo jest też o autorach
poszczególnych dzieł, m.in. o Wyspiańskim.
Solski
to niezwykła osobowość, człowiek z poczuciem misji, o której
mówił:
„Co
do mnie – służyłem scenie polskiej moimi umiejętnościami jak
mogłem, w imię najczystszych miłości do teatru. Z moich
uzdolnień, czy niedołęstwa reżyserskiego, nie myślę tworzyć
kanonów dla przyszłych pokoleń. Zostawiam to bardziej powołanym
(…). To, co było we mnie starałem się przesączać w krew moich
młodych towarzyszy pracy, by niczego teatrowi nie pozostawać
dłużnym. A że nie zawsze czyniłem to w rękawiczkach, ba! czasem
nawet żelazną łapą, więc nie wszyscy moi uczniowie, lub
współpracownicy wdzięcznie mnie wspominają.”
Pan Solski interesuje mnie, gdyż jest mężem tytułowej demonicznej kobiety z "622 upadków Bunga czyli Demonicznej Kobiety" mojego ukochanego Witkacego. :-)
OdpowiedzUsuńJa też jestem wielbicielką talentów wszelakich Witkacego:) Solski niewiele miejsca poświęca sprawom prywatnym, koncentruje się na teatrze. A że jego druga żona była aktorką to, co jakiś czas jej postać przewija się przez książkę.
UsuńMoniko jestem pod wrażeniem Twojego wpisu, wyśmienity post.
OdpowiedzUsuńBasiu, dziękuję za miłe słowa. Wydaje mi się, że jeśli jakaś książka bardzo mi się podoba to i wpis, który jej dotyczy jest lepszy od innych:)
UsuńMam to samo. Tak było u mnie z "Morfiną" i "Rokiem 1984" - coś w tym rzeczywiście jest:)
UsuńMoże Cię zainteresuje:
Usuńhttp://natanna-mojezaczytanie.blogspot.com/2013/10/zmowa-mateusz-jantar.html?showComment=1382603855114#c5556882399661005310
Basiu, dziękuję za link. Przeczytałam i faktycznie to książka dla mnie. Mam nadzieję, że uda mi się ją szybko zdobyć.
UsuńU Ciebie, jak zawsze, interesujący zestaw lektur, no recenzja dopracowana w każdym calu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa! Staram się starannie dobierać lektury, szkoda mi czasu na kiepskie książki:)
UsuńLudwik Solski to postać dobrze znana nie tylko wielbicielom teatru. Kiedyś czytałam pierwszą część jego Wspomnień, ale one dotyczyły jego młodości i początków kariery aktorskiej. Chętnie sięgnę po drugi tom.
OdpowiedzUsuńA ja zaczęłam od II tomu, ponieważ szukałam informacji m.in. o Zapolskiej. Pierwszy tom też mam w planach. Postać Solskiego tak mnie zaciekawiła, że chętnie poznam początki jego kariery. Pozdrawiam!
UsuńI takie powinny być książki opisujące ludzi-legendy. Ciekawie, ale nie drętwo; odkrywczo, ale ze smakiem; z mnóstwem interesujących faktów i fakcików, ale bez zbędnych (i niekoniecznie potwierdzonych) ploteczek. Jestem na tak (:
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej zdziwiło to, że informacji dotyczących prywatnego życia Ludwika Solwskiego właściwie nie ma. Tylko teatr. Takie też chyba było jego życie:)
UsuńŚwietna recenzja i jak zwykle interesująca lektura :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:) Staram się wybierać ciekawe książki. Zawsze mam obawy, czy kogoś moje lektury zainteresują:)
Usuńcieszę się ktoś jeszcze takie rzeczy czyta, a tym bardziej, że o tym pisze...:)
OdpowiedzUsuńCzasem wydaje mi się, że jestem w mniejszości:) Takie książki są interesujące, wciągające i zwykle napisane pięknym językiem. Sama przyjemność:)
Usuń