czwartek, 9 maja 2013

Kronos – Witold Gombrowicz



Dziś cały dzień spędziłam na lekturze książki, o której krążyły legendy. Muszę przyznać, że nie żałuję. „Kronos” powstawał od 1952 lub 1953 roku. Autor na bieżąco komentował swoje życie, a także cofnął się aż do roku 1922 roku. Pierwszy okres 1922-1939 jest najbardziej chaotyczny, poza nim wszystkie pozostałe okresy zostały podzielone na lata, a następnie na miesiące. Ostatni miesiąc to maj 1969 roku (Gombrowicz zmarł w lipcu).
W książce pisarz dużo miejsca poświęcił poszczególnym wydaniom swoich utworów, ich tłumaczeniom, wystawianiu dramatów, a także ich odbiorowi w Polsce i na świecie. Gombrowicz wspomina o wielu ważnych wydarzeniach historycznych. Sporo miejsca poświęca przyjaciołom i relacjom z nimi. Podobają mi się podsumowania poszczególnych lat. Autor szczerze pisze w nich, jak ocenia swoje zdrowie, życie erotyczne, a także pracę zawodową w danym roku. W „Kronosie” pojawiają się również bardziej prozaiczne informacje dotyczące zakupu pióra, płyt czy płaszcza. Zdziwić może beznamiętny ton np. kiedy pisze o śmierci siostry czy skandalu rodzinnym. W taki sam sposób pisze o kłopotach ze zdrowiem czy o starości. Właśnie ten brak emocji bardzo mnie zdziwił.
Osobiście dodałabym do książki podtytuł „zapiski”. Czytając miałam wrażenie, że są to luźne zapiski umieszczone na marginesie kalendarza. Jeśli spodziewacie się języka znanego z innych utworów Gombrowicza będziecie zawiedzeni. Zdania są krótkie, bez gombrowiczowskiej finezji, jak to w zapiskach. Nie zszokował mnie natomiast język użyty do opisu przelotnych romansów Gombrowicza, często wulgarny, wielkim artystom wiele się wybacza.
Podziwiam ogrom pracy włożonej przez żonę pisarza – Ritę Gombrowicz w przygotowanie tej książki. Przypisy wymagały od niej i od osób zajmujących się edycją ogromu pracy, co w pełni doceniam. Na każdej stronie jest średnio po kilka obszernych wyjaśnień, bez przeczytania których odbiór książki byłby dla współczesnego odbiorcy bardzo trudny, a miejscami nawet niemożliwy. Sporo jest też zdjęć np. miejsc, w których mieszkał Gombrowicz, fragmentów rękopisu „Kronosa” czy fotografii przyjaciół.
Uważam jednak, że nazwanie książki wychodzącej w 2013 roku najważniejszym wydarzeniem literackim XXI wieku to duże nadużycie. Owszem pokazuje on wybitną postać z zupełnie innej strony, a wartość faktograficzna jest ogromna, ale moim zdaniem określenie to jest na wyrost. Jeśli lubicie Gombrowicza koniecznie musicie sięgnąć po książkę. Jeśli jednak nie jesteście wielbicielami jego talentu przeczytajcie najpierw jej fragmenty i sami oceńcie czy warto. Moim zdaniem to wspaniałe uzupełnienie „Dzienników” Gombrowicza. Cieszę się, że wdowa po pisarzu zdecydowała się na opublikowanie dzieła. Tym bardziej, że Gombrowicz nie pisze o niej zbyt pochlebnie.

Poniżej zdjęcia z konferencji prasowej zorganizowanej przez Wydawnictwo Literackie w centrum prasowym PAP w dniu 8 maja 2013 r. w Warszawie.
Rita Gombrowicz
od lewej: Michał Chaciński, Vera Michalski-Hoffmann, Rita Gombrowicz,
Renata Niziołek, prof. Jerzy Jarzębski
od lewej: Vera Michalski-Hoffmann, Rita Gombrowicz, Renata Niziołek

14 komentarzy:

  1. Zazdroszczę tak wczesnej lektury tej książki, na pewno i j a do niej kiedyś dotrę, bo lubię twórczość W. G. i mam sentyment - pochodzę z okolic jego rodzinnych okolic, że tak to "okolicznie" ujmę. Niestety zawsze tak się składało, że nigdy na "Piknik Gombrowiczowski " dotrzeć nie mogłam.
    Tez mi się zdaje, że owszem, zapiski moga być ciekawe, zwłaszcza dla gombrowiczolowgów, ale wydarzeniem na miarę kosmiczną bym tego nie nazwała..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama sobie też zazdroszczę:) A poważnie planuje ponownie sięgnąć po "Dzienniki", bo czytałam je już jakiś czas temu. Chciałabym też odwiedzić Muzeum Gombrowicza, mam nadzieję, że mi się uda. Jedno jest pewne - po wydaniu "Kronosa" z całą pewnością wzrośnie zainteresowanie twórczością Witolda Gombrowicza:)

      Usuń
  2. Przyznaję się bez bicia, że za Gombrowiczem nie przepadam, więc specjalnie szukać tej książki nie będę. Jeżeli natomiast sama wpadnie mi w łapki, dam jej szansę.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że Gombrowicz ma tyle samo zwolenników, co przeciwników i budzi wiele emocji. Jak książka do Ciebie trafi to daj jej szansę:)
      Pozdrawiam!!!

      Usuń
  3. Gombrowicz jako nieliczny z polskim pisarzy znany jest na całym świecie, bardzo go lubię, ale ogólnie rzecz biorąc nienawidzę zapisków, wspomnień, biografii. Wprost tego nie cierpię :( Wierzę, że lektura dla Ciebie wspaniała, ale ja za takimi zapiskami nie pieję z zachwytu, może gdyby to był Dostojewski, ale nawet przy nim chyba bym się poddała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie uwielbiam wszelkiego rodzaju zapiski, biografie i wspomnienia:) Dzięki nim mogę poznać danego autora szerzej niż tylko przez jego twórczość. Jeśli chodzi o Dostojewskiego to polecam Ci Listy wydane o ile pamiętam przez PIW. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wstyd się przyznać, ale nie znam w ogóle twórczości Gombrowicza. W każdym razie nie przypominam sobie, żebym kiedyś czytała jakąś jego książkę, ale popytam w mojej bibliotece i jak będą mieli jakieś dzieła tego pisarza, to z czystej ciekawości przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam "Ferdydurke":) Książki Gombrowicza nie należą może do najłatwiejszych, ale warto do nich sięgać, żeby poznać tego autora i wyrobić sobie o Nim własne zdanie. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Niewiele jeszcze mogę powiedzieć o "Kronosie", bo tylko co otworzyłam. Denerwuje mnie początek, gdzie właściwie główną rolę grają odsyłacze, a nie tekst autorski. Trafne spostrzeżenie, że dziennik stanowią jakby luźne zapiski z kalendarza. martwi mnie jedno. Rita Gombrowicz napisała we wstępie,że Dzienniki da się Dzienniki da się czytać bez Kronosa, Kronosa bez znajomości Dzienników nie. Chyba więc sięgnę po Dzienniki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, żeby zrozumieć "Kronosa" trzeba przeczytać całą masę przypisów, które z jednej strony są potrzebne, ale jednocześnie wybijają czytelnika z rytmu czytania. Ja "Dzienniki" czytałam już dawno i niewiele z nich pamiętam, a "Kronosa" zrozumiałam, więc bez obaw:)

      Usuń
  6. Ale naplątałam :-)) Przed chwilą przeczytałam Twoją notkę na profilu i stwierdzam, że niewiele różnimy się w upodobaniach lekturowych. Co do Gombrowicza. Dziecię moje przeczytawszy "Ferdydurkę" stwierdziło: Mamuś, no zaje....a! Nic dodać nic ująć, bo ja akurat na drugim biegunie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam moją przygodę z "Ferdydurke". Pierwszy raz czytałam w liceum i byłam bardzo zaskoczona zarówno treścią, jak i formą. Drugi raz, kilka lat później, czytałam z prawdziwą przyjemnością:)

      Usuń
  7. "Kronos" to znakomita okazja żeby zajrzeć do pokoju, w którym tworzy geniusz, świadomy swojej genialności, ale jednocześnie geniusz zmagający się z przyziemnymi problemami i nałogami. Nie da się ukryć, że Gombrowicz oprócz nikotyny uzależniony był od przygód seksualnych, ale pomimo eksponowania swoich ludzkich przecież tak bardzo słabości, z podniesionym czołem tworzył wspaniałą literaturę na przekór tym wszystkim, którzy w ojczyźnie opluwali go i obrzucali obelgami.

    Świadom swojej genialności liczył na Nobla. Nie dostał go, bo za wcześnie umarł, albo za mało napisał, albo po prostu nie trafił na odpowiednią koniunkturę.

    http://tymekwietymeknie.blogspot.com/2013/06/nie-kupiem-tej-ksiazki-dlatego-zeby.html

    PS. Zazdroszczę okazji do dyskutowania z najważniejszymi decydentami tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przy odpowiedniej koniunkturze faktycznie mógłby dostać Nobla. Dobrze byłoby mieć jeszcze jednego laureata tej prestiżowej nagrody. Moim zdaniem nic tak nie popularyzuje literatury danego kraju jak kolejny Nobel. Pozdrawiam!

      Usuń