Trzy
lata temu pisałam o Dzienniku Marii
Kasprowiczowej. Książka to pozwoliła mi lepiej poznać postać trzeciej żony Jana
Kasprowiczowej. Zapiski dotyczyły życia Marusi z poetą. Małżeństwo to było
szeroko komentowane z kilku powodów. Po pierwsze Marusia była dużo młodsza od
Kasprowicza. Po drugie była Rosjanką, a Jan gorliwym patriotą. Gdy się poznali Polski nie było na mapach Europy. Co więcej, Janek pochodził z rodziny chłopskiej, a jego
żona była córką generała. Jednak ich uczucie było silniejsze od przeciwności.
Dziś
zapraszam do lektury Spadających księżycy,
dalszej części wspomnień Marii. Nie jest to jednak dziennik, a jedynie jego
fragmenty połączone z opowiadaniami o ludziach, z którymi zetknęła się Marusia.
Życie
wdowy po Kasprowiczu było niebanalne. Przez lata związana z Michałem
Choromańskim autorem Zazdrości i medycyny
(pisałam o niej tutaj), który mieszkał na Harendzie z matką. Ratowała go z
licznych opresji, pomaga materialnie… Później na Harendzie zamieszkał Henryk Worcell autor Zaklętych rewirów i Wpisanych w Giewont.
Marusia z zaangażowaniem zbierała fundusze na wybudowanie grobowca poety, który
ostatecznie stanął obok domu. W tym celu jeździła po całym kraju, odwiedziła szkoły, placówki kulturalne, pomocy szukała również u Piłsudskiego.
Zadziwiło mnie, że podczas pobytu w Paryżu Marusia
z siostra przez niemal 2 lata pracowały jak zwykłe robotnice w fabryce.
Tym, co
wstrząsnęło mną był konflikt Marusi z Hanką Kasprowiczową, córką poety i jej mężem,
malarzem Władysławem Jarockim. Walczyli z nią na różne sposoby walczyli. Podczas jej
nieobecności odesłali do Poznania bibliotekę Kasprowicza wraz z osobistymi pamiątkami
Marusi i jej książkami. Szczuli psem odwiedzających mauzoleum poety. Walczyli
sądownie o przejęcie Harendy. Wygrali w dwóch instancjach i dopiero Sąd
Najwyższy uchylił poprzednie wyroki.
Spadające księżyce to również opowieść o wyjątkowych ludziach. Na
kartach książki pojawiają się Karol Szymanowski, Karol Stryjeński, Zofia Nałkowska,
Rafał Malczewski…
Dla
mnie Marusia to kobieta obdarzona niezwykłym charakterem, która stworzyła na
Harendzie niezwykłe muzeum.
Za samym Kasprowiczem nie przepadam, ale postać żony jest naprawdę intrygująca. Książkę dopisałam do listy na przyszłość.
OdpowiedzUsuńJest takie wielkopolskie wyrażenie - "iść na harendę", co oznacza tyle samo, co "iść na szaber". W kontekście odsyłania biblioteki brzmi adekwatnie.
Zgadzam się z Tobą:) Odesłanie biblioteki musiało być dla Marii nie lada ciosem.
UsuńKiedyś czytała i faktycznie była to wciągająca lektura.
OdpowiedzUsuńWarto, żeby jak najwięcej osób się o niej dowiedziało:)
UsuńBardzo to wszystko ciekawe. To, że w ogóle była z Janem parą, i ten konflikt z jego rodziną. Taka wytrwała babka.
OdpowiedzUsuńTo prawda - była osobą wyjątkową. Lubię trafiać na takie perełki:)
Usuń