Dwa
miesiące temu pisałam o książce Zazdrość i medycyna.
Kilka dni po publikacji tej recenzji trafiłam na artykuł w
„Przekroju”, który dotyczył właśnie autora opisywanej
powieści - Michała Choromańskiego. Przeczytałam w nim wiele
interesujących informacji, w tym tę dotyczącą romansu autora z
Marią Kasprowiczową, żoną Jana Kasprowicza. Byłam ciekawa, co o
ich relacji pisze sama zainteresowana. Udało mi się trafić na
Dziennik Marii Kasprowiczowej. Okazało się, że wydanie
Instytutu Wydawniczego Pax z 1958 roku obejmuje zapiski od 1910 roku
do 1933 roku. Zaznaczę, że w tej części nie było wzmianki o
Choromańskim. Cieszę się, że dotarłam do tej książki bowiem
pozwoliła mi ona poznać niezwykłą osobę Marii Kasprowiczowej.
Dziennik
to literackie zwierciadło Marusi – trzeciej żony poety, odbicie
jej indywidualności, a także kopalnia wiedzy o poecie. Autorka
podzieliła swoje zapiski na pięć części (jest dostępne wydanie
każdej części osobno). Od razu dodam, że nie są to wszystkie
dzienniki jakie napisała. Wydarzenia opisane kończą się wraz z
powstaniem mauzoleum Jana Kasprowicza, a przecież Marusia prowadziła
zapiski do końca życia czyli do roku 1968.
Widzimy
jak się zmienia ona sama, jej podejście do świata i ludzi, jak
dojrzewa. Książka pozwala poznać też zupełnie nowe oblicze
Kasprowicza. Warto podkreślić, że wywołała ona wiele sprzecznych
ocen i sądów, publicznie krytykowana głównie przez kobiety, także
dlatego, że Marusia mówi więcej o sobie niż o mężu. Przede
wszystkim jest to otwarta spowiedź, ogłoszona w 1932 r. Ryzykowne,
jak na tamte czasy, było wydanie wspomnień za życia ich autora,
ale Marusia nie bała się tego.
Poznajemy
historię małżeństwa 50-letniego pisarza z pochodzenia chłopa i
20-letniej Rosjanki, córki generała i arystokratki. Wszystko ich
dzieliło – status majątkowy, narodowość, pochodzenie i
środowisko. Widzimy rozkwit wzajemnych relacji, a także proces
dojrzewania samej Marusi. Początkowo wyłania się obraz osoby
młodej i nieco zagubionej, która wkrótce okazuje się być kobietą
niepospolitą i silną. O rodzącym się uczuciu pisze, że było jak
groźne zbliżenie burzy złowrogiej i milczącej.
O
czym jeszcze pisze? Mało o codziennym życiu, dużo o procesie
tworzenia dzieł Kasprowicza, oddaje klimat artystyczny Zakopanego,
portretuje krąg przyjaciół. Dowiadujemy się dzięki czemu schudł
Kasprowicz i w jaki okolicznościach kupili swój ukochany dom.
Poznajemy nieznane fakty z życia Kasprowiczów – Marusia obecna
była w Zachęcie podczas zamachu na prezydenta Narutowicza, a Jan
pomógł wyciągnąć z więzienia Lenina, który potem odwdzięczył
się Marusi.
Z
każdą stroną jej rozważania są coraz bardziej dojrzałe. Moje
ulubione słowa brzmią następująco:
„Gdy
człowiek czuje się nieszczęśliwy, chwila rannego przebudzenia
jest najgorsza. Działa nieraz jak bolesny wstrząs.”
Bardzo
prawdziwe.
Ta
niezwykła książka zaprowadziła mnie podczas wakacji na Harendę.
Chciałam zobaczyć miejsce, o którym tyle czytałam i które
wzbudziło tyle pozytywnych emocji. Na Harendzie byłam kilka lat
wcześniej, ale dom i mauzoleum widziałam tylko z zewnątrz. Tym
razem poczułam atmosferę Harendy, na pewno jeszcze tam wrócę.
Poza tym udało mi się uzyskać odpowiedź na kilka pytań, które
pojawiły się podczas czytania książki. Nabyłam też reprint
„Tygodnika Ilustrowanego” z 1926 roku w całości poświęconego
zmarłemu pisarzowi. Poniżej prezentuję kilka zdjęć z Harendy, w
tym moje ulubione przedstawiające portret Marusi autorstwa
Witkacego. A czy Wy mieliście okazję zwiedzić Muzeum Jana
Kasprowicza na Harendzie? Jeśli tak, to koniecznie napiszcie jakie
wywarło na Was wrażenie.
Byłam tam bardzo dawno temu. Pamiętam zapach drewna pociągniętego bejcą lub innym impregnatem - bardzo charakterystyczny. Pamiętam spokój, który po zadeptanym i rozkrzyczanym Zakopanem tam panował.
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś tam wrócić.
Widzę, że masz dokładnie takie same wspomnienia jak ja:) Harenda to miejsce magiczne, do którego chce się wracać!
Usuń