wtorek, 28 stycznia 2014

Straszny czwartek w domu pastora – Karol Ludwik Koniński

Do niedawna twórczość Karola Ludwika Konińskiego była mi zupełnie nieznana. Po przeczytaniu wpisu u Monotemy postanowiłam sięgnąć po jedno z opowiadań. Nie zawiodłam się.  
Inspiracją do napisania opowiadania była notatka prasowa. Sama historia jest niezwykła i zaskakująca, choć zaczyna się zupełnie zwyczajnie. Poznajemy pastora Hubina i jego rodzinę. Prowadzą zupełnie spokojne życie, mają trójkę dzieci. Przyjacielem pastora jest ksiądz Wątorski, z którym odbywają długie wędrówki i prowadzą dyskusje. Pastor angażuje się w życie społeczności, chętnie pomaga innym. Wszyscy wiodą zupełnie normalne życie. Jednak coś wisi w powietrzu. Wkrótce następuje tytułowy czwartek 22 września 1912 roku. Tego dnia odbywa się pogrzeb starej Jamrózki, po którym pastor z córką planują wybrać się pociągiem do Tryseł na polowanie. Wtedy to ma miejsce seria nieszczęśliwych wypadków. Okazuje się, że doprowadzają one do rozpadu rodziny. Nie chcę zbyt dużo pisać, by tym, którzy zechcą zapoznać się z twórczością Karola Ludwika Konińskiego nie odbierać przyjemności. Obok ciekawej historii na uwagę zasługuje również bardzo staranny język opowiadania. Oto, co autor pisze już po rozwiązaniu akcji:
"Kiedy nieszczęście jest zbyt wielkie; kiedy nieszczęście jest zbyt dziwne; wtedy lituje się Matka Natura nad głową człowieka; ażeby nie zadziwił się na śmierć, kąpie go w kąpieli dziecinnej łez, otula go w powijaki skarg i żalu, oczy mu snem przesłania, ażeby łudził się, że łzami, żalem i snem – rozmiękczy los, przywróci do życia to co umarło, przekreśli i unicestwi wszystko, co się stało i już jest na zawsze."


sobota, 18 stycznia 2014

Z pamiętników młodej mężatki – Gabriela Zapolska

Twórczość Gabrieli Zapolskiej jest mi bardzo bliska. Dziś utwór, który wyjątkowo przypadł mi do gustu. Bohaterką jest 19-letnia Lunia Szumiłło, która od trzech dni jest żoną Juliana. Niestety, jej wizja małżeństwa jest zupełnie inna niż wizja jej męża. Oto jak charakteryzuje siebie i Juliana:

„Dla mnie Julian jest za wysoki, zanadto imponujący, chodząc, butami skrzypi i je w sposób, który mnie szalenie denerwuje. Ja przy nim wyglądam jak szczur, bo jestem drobna, mała, chuda i mam cerę śniadą.”

Julian jest ciągle niezadowolony, głównie z powodu posagu żony. Ożenił się dla pieniędzy i właśnie pieniądze są powodem kłótni między małżonkami. Lunia jest naiwną, nieprzygotowaną do życia dziewczyną. Ona musi zajmować się domem, a nigdy tego nie robiła, ba, nawet sama nie wychodziła z domu. Nie potrafi odnaleźć się w nowej roli. Jest lękliwa, boi się męża o cokolwiek zapytać. Mąż nie zapewnia jej życia, do którego przywykła i nie traktuje tak, jak była do tego przyzwyczajona.
Lunia znosi szereg upokorzeń. Znajomi Juliana udają, że nie ma ich w domu lub przyjmują niechętnie. Julian znika wieczorami i wraca przed północą. W ich życiu jest też kochanka męża, Iza.
Lunia jest sentymentalną młodą kobietą – często wspomina kochanego w młodości aktora Wolskiego i biednego pana Adama (którego ze względów finansowych rodzice nie pozwolili jej poślubić). Ma sentymentalne pudełko w który przechowuje pamiątki z przeszłości. Często oddaje się wspomnieniom.
Bohaterka ma też problemy ze służącymi:

„Z obiadami coraz gorzej. Magdalena się zaniedbuje i nigdy obiad nie jest na oznaczoną godzinę. Jest to główny punkt niezadowolenia Juliana. Zaczęłam już sama chodzić do kuchni, ale Magdalena się rozgniewała i powiedziała mi: <<Niech mi pani nie nadeptuje na pięty>>. Odpowiedziałam jej zaraz: „Niech się Magdalena nie zuchwali", ale ona obraziła się na dobre i przestała obiad gotować. Zlękłam się bardzo i poszłam do pokoju, gdzie siedziałam całe pół godziny płacząc. Potem wzięłam kieliszek wódki i zaniosłam Magdalenie do kuchni, żeby ją udobruchać. Wypiła i odwróciła się do mnie tyłem.”

Gdy Lunia znajduje dowody zdrady męża marzy o rozwodzie i ślubie z dawną miłością. Wtedy okazuje się, że jest w ciąży.
Akcja utworu rozpoczyna się 22 października a kończy 5 października następnego roku. Ostatni wpis został dokonany po kolejnym roku. To właśnie on najbardziej mnie zaskoczył i zmienił wymowę utworu.
„Z pamiętników młodej mężatki” to gorzka refleksja o wychowaniu panien, które nie są przygotowane do życia. Sporo tu również humoru. Wielbiciele talentu Gabrieli Zapolskiej będą usatysfakcjonowali.
Nawiązaniem do omawianego utworu jest prezentowana już przeze mnie książka zatytułowana „Kartki z pamiętnika młodej mężatki” Magdaleny Samozwaniec.

sobota, 11 stycznia 2014

Niebezpieczny poeta – Anna Arno


Bohaterem książki Anny Arno "Niebezpieczny poeta" jest Konstanty Ildefons Gałczyński. W książce sporo miejsca autorka poświęciła twórczości, znacznie mniej życiu prywatnemu. Dowiadujemy się, że Gałczyński był człowiekiem melancholijnym, nerwowym i znudzonym, często popadał w depresję, miał również problemy z alkoholem. Początkowo wiódł życie bohemy, pijał dużo kawy i lubił dobre jedzenie (czasem w środku nocy wyjadał kanapki przygotowane na drugie śniadanie dla córki Kiry). Na studiach uczęszczał na zajęcia, ale nie pojawiał się na zaliczeniach. W wojsku  symulował. Nie nadawał się do pracy na etacie – zamiast pracować migał się od obowiązków. Przed wojną mieszkał w Warszawie, Berlinie i Wilnie. Poznajemy również historię jego uczucia do żony – Natalii.
Na jego życiu mocno odcisnęła się współpraca ze skrajnie prawicowym pismem „Prosto z mostu”. W czasie wojny napisał tylko siedem wierszy, w tym „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”. Został powołany do wojska, przebywał w obozie w Kozielsku. Od rozstrzelania uchroniło go to, że ciągle był szeregowcem (nie awansował przez swoje zachowanie). Trafił również na roboty do Niemiec. W tym czasie pomógł wielu współwięźniom. Po wojnie nie wrócił od razu do kraju, był związany z różnymi kobietami, z nieformalnego związku miał syna. Po powrocie do kraju mieszkał w Krakowie (w Domu Literatów przy ul. Krupniczej 22, jego mieszkanie po wyprowadzce zajmowała Wisława Szymborska z Adamem Włodkiem), związany z „Przekrojem”, gdzie drukował m.in. Teatrzyk Zielona Gęś. Potem przez wiele lat nie mógł znaleźć swojego miejsca zarówno zawodowo, jak i życiowo. Przez wielu, w tym Czesława Miłosza Gałczyński był nazywany „bardem Polski Ludowej”. Dopiero leśniczówka Pranie na Mazurach okazała się być jego miejscem na ziemi.
Pierwsza część książki bardzo dobra, mnóstwo w niej ciekawostek i anegdot z życia poety, które przeplatają się z jego utworami. Druga część to zdecydowanie dłuższe fragmenty wierszy, mało treści, niewiele jest tu informacji o życiu rodzinnym, przeważa twórczość i problemy z wydawaniem. Tym, co mi w lekturze przeszkadzało były niepodpisane zdjęcia.
Gałczyński był niewątpliwie pisarzem wielkiego talentu. Szkoda, że dziś niewiele osób o nim pamięta.