poniedziałek, 31 grudnia 2012

Pajęczyna – Barbara Stanisławczyk, Dariusz Wilczak

Dziś zaproponuję książkę zupełnie inną od tych, które do tej pory przedstawiałam na moim blogu. Dowiedziałam się o niej przypadkowo, podczas oglądania filmu dokumentalnego o życiu Lecha Bednara (znanego jako Paweł Jasienica). Sama książka jest cieniutka, ma nieco ponad sto stron. Jednak jej forma i informacje w niej zawarte są porażające. Barbara Stanisławczyk i Dariusz Wilczak zebrali wypowiedzi siedmiu agentów Służby Bezpieczeństwa. Wyłania się z nich obraz ludzi bardzo do siebie podobnych. Opowiadają o swoim życiu, pracy, i mimo, że ich wypowiedzi są często krótkie to wspólnie tworzą jedną całość.
Bohaterami „Pajęczyny” są oficerowie aparatu bezpieczeństwa, ale nie kierownictwo. Dziennikarze spotykają się z nimi w kawiarniach, na schodach PKiN, w parku, w tramwaju, na ulicy. Oto jak jeden z nich, Kazimierz M., mówi o swoich wyborach: „Mnie tam żadna partia nie obchodzi, żadna ideologia, mam własną mądrość: ustawić się w życiu tak, żeby mi było dobrze. Jestem człowiekiem praktycznym. Na karierze nigdy mi nie zależało. Wyznawałem zasadę: bliżej kuchni, dalej od dowództwa. Nie mam nic do ukrycia. Mogę mówić o wszystkim.”

Niektórzy pracowali w SB dla pieniędzy, inni byli komunistami z przekonania. Często uważali, że komunizm to najlepszy ustrój – niektórzy byli spoza stolicy, dostawali w Warszawie mieszkania, dobre pensje.

Zaciekawił mnie fragment dotyczący inwigilacji korespondencji: „Każdy naczelnik poczty był naszym człowiekiem”.

W Urzędzie Pocztowym Warszawa II był specjalny metrowej szerokości pulpit parowy, a także sztab grafologów, którzy bezbłędnie kopiowali charakter pisma jeśli list lub koperta zostały uszkodzone. Pracownicy SB przyznają, że nie pisali listów, bo wiedzieli o inwigilacji. Marian A. przeczytał jakieś 200-300 tysięcy cudzych listów.

W tej właśnie książce po raz pierwszy pojawia się informacja, że druga żona pisarza Pawła Jasienicy była agentką SB. To na informacje o TW Ewie czekałam najbardziej. Opowiada o niej Adam G. Jego zdaniem była ona najważniejszą agentką SB. Ewa chodziła na spotkania autorskie i miała przygotowane pytania. Pisała bardzo skrupulatne meldunki. W tym czasie Adam G,. który był kapitanem dostawał 3 tysiące pensji, a Ewa 5 tysięcy i zwrot za kawiarnie, wyjazdy i drobne wydatki. Kobieta pracowała na uczelni, a potem w Grand Hotelu, była łasa na pieniądze. Ewa donosiła nie tylko na Jasienicę, ale na całe środowisko. Gdy pisarz zaproponował jej małżeństwo sprawa dotarła do ministra, był popłoch podobny do tego, jaki był w chwili wyboru Karola Wojtyły na papieża. Informacje od niej otrzymywał sam Gomułka. Ewa robiła więcej niż do niej należało.

Na końcu książki zamieszczone informacje dotyczące tego, co teraz robią opisani pracownicy SB. To emeryci, handlarze, korepetytor, pracownik służby więziennej, konsultant w spółkach z kapitałem zagranicznym. Jest też krótki słowniczek, z którego można się dowiedzieć m.in. kim był miot, kim nielegał czy figurant



niedziela, 23 grudnia 2012

Przy wigilijnym stole – Jan Kasprowicz

Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia wszystkim czytelnikom mojego bloga. Zamiast tradycyjnych życzeń zapraszam do lektury wiersza Jana Kasprowicza:
„Przy wigilijnym stole
Łamiąc opłatek święty,
Pomnijcie, że dzień ten radosny
W miłości jest poczęty;

Że, jako mówi wam wszystkim
Dawne, odwieczne orędzie,
Z pierwszą na niebie gwiazdą
Bóg w waszym domu zasiędzie.

Sercem go przyjąć gorącym,
Na ścieżaj otworzyć wrota —
Oto, co czynić wam każe
Miłość, największa cnota.

A twórczych pozbawił się ogni,
Sromotnie zamknąwszy swe wnętrze,
Kto z bratem żyje w niezgodzie,
Depcąc orędzie najświętsze.

Wzajemne przebaczyć winy,
Koniec położyć usterce,
A z walki wyjdzie zwycięsko
Walczące narodu serce.”


A tak wyglądały przygotowania do świąt:

sobota, 15 grudnia 2012

John Lennon Listy – opracował Hunter Davis

Książka ta to nie lada gratka nie tylko dla fanów zespołu The Beatles, ale również dla wszystkich tych, którzy chcą poznać jaki muzyk był prywatnie. Zbiór ten zawiera nie tylko listy, ale również pocztówki, notatki, luźne zapiski i telegramy. Listy Lennona są różnorodne, często zabawne, mądre, szalone, pełne bólu, poetyckie lub smutne – można w nich odnaleźć całą paleta odczuć i nastrojów. Współgrają one z resztą twórczości muzyka: tekstami piosenek, opowiadaniami czy wierszami. To koleje życia Lennona przedstawione poprzez listy.
Tym, co charakteryzuje wszystkie zapiski jest lekkie pióro. John początkowo pisał ręcznie, potem głównie na maszynie, dwoma palcami. Listy często zawierają rysunki Lennona czy wierszyki. Są również kartki urodzinowe własnej roboty, które wysyłał do krewnych i znajomych. Zaskoczył mnie fakt, że przez długi czas Lennon podawał fanom swój adres domowy, a czasem przesłał adresy George’a, Paula i Ringo.
Podziwiam ogrom pracy jaką wykonał Hunter Davis, nie tylko odnalazł on listy i zapiski muzyka, ale również dotarł do wielu adresatów. Komentarze tworzą swoistą narrację i sprawiają, że poznajemy całe życie muzyka.
Czego dotyczy zbiór? Generalnie wszystkiego, co miało związek z Johnem. Jest o trudnych relacjach z ojcem, którego poznał dopiero w dorosłym życiu. Adresatami sporej ilości listów jest reszta rodziny. Poznajemy historię miłości Johna i Yoko Ono. Jest również o happeningach i akcjach na rzecz pokoju, np. tygodniowym pobycie w łóżku „Bed-in dla pokoju”, a także o firmie Apple, która była powodem licznych sporów i kłótni.
Z „Listów” można się dowiedzieć jaki zawód chciał wykonywać John po rozpadzie zespołu, w jakiej terapii uczestniczył wraz z Yoko czy co namiętnie czytał i oglądał w telewizji.
Zadziwiające, że rzadko zdradzał tajniki pracy nad piosenkami. Mnie najbardziej podoba się fragment notatki dotyczącej płyty „Imagine”:
„Piosenki pisze się jak książki – przechowujesz strzępki melodii/słowa/pomysły w bibliotece umysłu i wyciągasz je, kiedy są potrzebne”.
Poniżej najbardziej znany utwór Johna: 

piątek, 7 grudnia 2012

Panna Maliczewska – Gabriela Zapolska

Dziś coś z Klasyki mniej znanej – dosłownie – z serii ukazującej się kilka lat temu w wydawnictwie Universitas. Komedie obyczajowe nie są moim ulubionym gatunkiem, jednak ta jest wyjątkowa. Przede wszystkim ze względu na jej autorkę. Postać Gabrieli Zapolskiej jest moim odczuciu szczególna, ale dziś nie o tym. Jak w większości utworów autorki opowieść jest zabawna, nie brak w niej humoru, zwrotów akcji, a także ponadczasowości i wielu prawd o ludzkim życiu.
Tytułowa bohaterka to 19-letnia dziewczyna przekonana o własnym talencie aktorskim, do tej pory występująca w sztukach jedynie jako statystka. Żyje skromnie, ale marzy o przepychu i sławie. Mimo, że ścigają ją za długi i pada podejrzenie, że źle się prowadzi, nie opuszcza jej dobry humor. Z czasem porzuca mieszkanie u praczki, by zostać utrzymanką Daumana. Nie można odmówić jej inteligencji, przenikliwości czy dystansu do siebie i otaczającego ją świata. Więcej nie zdradzę, ponieważ nie chcę psuć radości z czytania.

Panna Maliczewska pomimo lekkiej formy podejmuje szereg trudnych tematów. Pokazuje sytuację biednych kobiet, które muszą sobie radzić w życiu z różnymi przeciwnościami:


„STEFKA
Ale co? Ja taka sama kobieta, jak pani, może nie? czy z innej gliny?

DAUMOWA

Ale nie kosztem swej godności.

STEFKA

Proszę pani – przecież pani to futro dał także mężczyzna.

DAUMOWA

(zaskoczona, po chwili)

Mąż.

STEFKA

No, bo pani miała posag, to pani miała za co kupić sobie męża, a ja, biedusia, nie miałam posagu, to mnie kupili.”


To również opowieść o poszukiwaniu szczęścia, dążeniu do celu. Świetnie obrazuje rozkład więzów rodzinnych oraz ludzką obłudę.