Nie
jestem ekspertem od literatury węgierskiej. Dotychczas jedynym
pisarzem z tego kraju, którego talent doceniałam był Noblista -
Imre Kertész. Od kilku miesięcy dołączył do niego Sándor Márai.
Swojej przygody z jego twórczością nie rozpoczęłam jednak od
„Pierwszej miłości”. Zaczęłam od „Księgi ziół” -
książki, której niesamowitość sprawiła mi ogromne trudności w
przygotowaniu notki na blog. Kilka razy próbowała i zrezygnowałam.
Tym razem się udało.
„Pierwsza
miłość” to powieść, która powstała w latach 20. XX wieku.
Jest wyjątkowa, jedna z lepszych jakie czytałam. Próżno tu jednak
szukać zwrotów akcji czy dużej ilości bohaterów. Nieco ponad 300
stron czyta się szybko, mimo, iż pozornie niewiele się dzieje.
Akcja rozgrywa się w 1912 roku. Główny bohater, 54-letni
nauczyciel łaciny, pracujący w zawodzie od 28 lat, wkrótce udaje
się na zasłużona emeryturę. Jest bardzo samotny, nie ma nikogo
bliskiego. Wkrótce to się zmienia w zaskakujący sposób. Spotyka
na urlopie Ágostona Timára, człowieka równie samotnego jak on i
zaczyna rozumieć, że pozbycie się „grzesznej samotności”
możliwe jest tylko przez miłość lub Boga. Bohatera poznajemy
dzięki pamiętnikowi, który pisze i w którym często przytacza
rozmowy z innymi ludźmi. Pisze o nerwowości, która się w nim
kumuluje, a pamiętnik ma mu pomóc się jej pozbyć. Dopiero na
ostatnich 50 stronach można zrozumieć, skąd wziął się tytuł
utworu i co za sobą niesie to uczucie. Zachwycił mnie piękny język
utworu i sposób konstrukcji głównego bohatera. Książka zmusza do
zastanowieniem się nad sensem życia.
Na
półce już czekają na mnie dwa kolejne utwory Sándora Máraia, z
czego bardzo się cieszę. Na koniec dodam, że książka ukazała
się w serii Nike.
Dość... enigmatyczna recenzja, jeśli chodzi o opis treści, ale przez to intrygująca.
OdpowiedzUsuńStarałam się jak najmniej zdradzić:) Pozdrawiam!
UsuńKrótko i konkretnie. Podziwiam, chciałabym tak umieć, ale wychodzą mi zazwyczaj strasznie długie (niekoniecznie konkretne) teksty. Marai to jeden z moich 'wielkich jeszcze nieprzeczytanych". Bardzo chciałabym cokolwiek jego pióra w końcu poznać. Kiedyś na pewno ;-) Wnoszę (po lekturze Twojej recenzji), że podobałaby mi się taka proza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję za miłe słowa:)
UsuńPodobno najlepszym dziełem Maraia są "Dzienniki", one wciąż przede mną. Mój egzemplarz "Pierwszej miłości" został zakupiony w taniej książce. Genialna lektura!
Brzmi super, niby... nuda, ale jednak ma ona w sobie to coś. I świetnie to opisałaś - ja rozpisałabym się na milion słów i możliwe, że nie uchwyciłabym sedna, ech!
OdpowiedzUsuńCiężko dobrze opisać książkę, w której niewiele się dzieje. Starałam się zdradzić jak najmniej, żeby nie odbierać przyjemności z lektury:) Jeśli się udało to bardzo się cieszę!
UsuńLubię takie treściwe recenzje, dlatego twoje wrażenia po „Pierwszej miłości” przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Do tej pory nie miałam styczności z literaturą węgierską, ale może skuszę się na tę książkę, lecz niczego nie obiecuje.
OdpowiedzUsuńJa wychodzę z założenia, że warto poznawać twórczość artystów z innych krajów:) Gorąco polecam!
UsuńPierwszy raz słyszę o tym autorze, jakoś literatura węgierska nie jest znana (przynajmniej mi :c).
OdpowiedzUsuńTo prawda, literatura węgierska nie jest specjalnie popularna w naszym kraju. A szkoda:) Pozdrawiam!
UsuńNie mogę skojarzyć żadnej książki z literatury węgierskiej, którą bym już czytała... Jestem ciekawa, o co chodzi z tym tytułem, bo chyba nie o typową pierwszą miłość skoro główny bohater odchodzi już na emeryturę :)
OdpowiedzUsuńOj, nie mogę nic zdradzić, żeby historia nie wydała się zbyt banalna:) Zachęcam do lektury!
UsuńHm... węgierski pisarz? Szykuje mi się szwagier z Węgier, więc chyba muszę się zapoznać z ich literaturą :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
To koniecznie musisz przeczytać:) Wszyscy znają literaturę amerykańską, angielską, francuską i rosyjską, ale węgierskiej nie. A wielka szkoda!
UsuńNie czytałam tej książki, ale koniecznie będę chciała ją poznać :)
OdpowiedzUsuńZ węgierskiej literatury polecam wspaniałe, choć niełatwe książki Magdy Szabo, takie jak "Świniobicie", "Fresk", "Staroświecka historia".
Chętnie sięgnę, dziękuję za polecenie:) Pozdrawiam!
UsuńTej książki jeszcze nie czytałam, ale bardzo, bardzo polecam "Dziennik" Sandora Marai`a. To coś absolutnie fantastycznego. Język, erudycja, styl - ten pisarz to po prostu TOP 10 pisarzy na świecie :)
OdpowiedzUsuń"Dziennik" jeszcze przede mną. Pamiętam Twoją recenzję i mam nadzieję sięgnąć w najbliższym czasie. Zgadzam się, że to jeden z najlepszych pisarzy na świecie.
Usuńhmm w sumie to chyba nie czytałam nic żadnego węgerskiego autora, to może pora to zmienić :) świetna ta recenzja, moje recenzje strasznie długie wychodzą zazwyczaj :))
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie, recenzjuję w formie youtubowej, może przypadnie Ci do gustu :)
Ja staram się pisać zwięźle, ale nie zawsze tak wychodzi:) Chętnie zajrzę na Twojego bloga, a o recenzjach na YouTubie pierwszy raz słyszę więc z pewnością zobaczę i posłucham.
Usuń