poniedziałek, 15 lipca 2013

Pierwsza miłość – Sándor Márai

Nie jestem ekspertem od literatury węgierskiej. Dotychczas jedynym pisarzem z tego kraju, którego talent doceniałam był Noblista - Imre Kertész. Od kilku miesięcy dołączył do niego Sándor Márai. Swojej przygody z jego twórczością nie rozpoczęłam jednak od „Pierwszej miłości”. Zaczęłam od „Księgi ziół” - książki, której niesamowitość sprawiła mi ogromne trudności w przygotowaniu notki na blog. Kilka razy próbowała i zrezygnowałam. Tym razem się udało.
Pierwsza miłość” to powieść, która powstała w latach 20. XX wieku. Jest wyjątkowa, jedna z lepszych jakie czytałam. Próżno tu jednak szukać zwrotów akcji czy dużej ilości bohaterów. Nieco ponad 300 stron czyta się szybko, mimo, iż pozornie niewiele się dzieje. Akcja rozgrywa się w 1912 roku. Główny bohater, 54-letni nauczyciel łaciny, pracujący w zawodzie od 28 lat, wkrótce udaje się na zasłużona emeryturę. Jest bardzo samotny, nie ma nikogo bliskiego. Wkrótce to się zmienia w zaskakujący sposób. Spotyka na urlopie Ágostona Timára, człowieka równie samotnego jak on i zaczyna rozumieć, że pozbycie się „grzesznej samotności” możliwe jest tylko przez miłość lub Boga. Bohatera poznajemy dzięki pamiętnikowi, który pisze i w którym często przytacza rozmowy z innymi ludźmi. Pisze o nerwowości, która się w nim kumuluje, a pamiętnik ma mu pomóc się jej pozbyć. Dopiero na ostatnich 50 stronach można zrozumieć, skąd wziął się tytuł utworu i co za sobą niesie to uczucie. Zachwycił mnie piękny język utworu i sposób konstrukcji głównego bohatera. Książka zmusza do zastanowieniem się nad sensem życia.
Na półce już czekają na mnie dwa kolejne utwory Sándora Máraia, z czego bardzo się cieszę. Na koniec dodam, że książka ukazała się w serii Nike.

20 komentarzy:

  1. Dość... enigmatyczna recenzja, jeśli chodzi o opis treści, ale przez to intrygująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się jak najmniej zdradzić:) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Krótko i konkretnie. Podziwiam, chciałabym tak umieć, ale wychodzą mi zazwyczaj strasznie długie (niekoniecznie konkretne) teksty. Marai to jeden z moich 'wielkich jeszcze nieprzeczytanych". Bardzo chciałabym cokolwiek jego pióra w końcu poznać. Kiedyś na pewno ;-) Wnoszę (po lekturze Twojej recenzji), że podobałaby mi się taka proza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa:)
      Podobno najlepszym dziełem Maraia są "Dzienniki", one wciąż przede mną. Mój egzemplarz "Pierwszej miłości" został zakupiony w taniej książce. Genialna lektura!

      Usuń
  3. Brzmi super, niby... nuda, ale jednak ma ona w sobie to coś. I świetnie to opisałaś - ja rozpisałabym się na milion słów i możliwe, że nie uchwyciłabym sedna, ech!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko dobrze opisać książkę, w której niewiele się dzieje. Starałam się zdradzić jak najmniej, żeby nie odbierać przyjemności z lektury:) Jeśli się udało to bardzo się cieszę!

      Usuń
  4. Lubię takie treściwe recenzje, dlatego twoje wrażenia po „Pierwszej miłości” przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Do tej pory nie miałam styczności z literaturą węgierską, ale może skuszę się na tę książkę, lecz niczego nie obiecuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wychodzę z założenia, że warto poznawać twórczość artystów z innych krajów:) Gorąco polecam!

      Usuń
  5. Pierwszy raz słyszę o tym autorze, jakoś literatura węgierska nie jest znana (przynajmniej mi :c).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, literatura węgierska nie jest specjalnie popularna w naszym kraju. A szkoda:) Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Nie mogę skojarzyć żadnej książki z literatury węgierskiej, którą bym już czytała... Jestem ciekawa, o co chodzi z tym tytułem, bo chyba nie o typową pierwszą miłość skoro główny bohater odchodzi już na emeryturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie mogę nic zdradzić, żeby historia nie wydała się zbyt banalna:) Zachęcam do lektury!

      Usuń
  7. Hm... węgierski pisarz? Szykuje mi się szwagier z Węgier, więc chyba muszę się zapoznać z ich literaturą :)
    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To koniecznie musisz przeczytać:) Wszyscy znają literaturę amerykańską, angielską, francuską i rosyjską, ale węgierskiej nie. A wielka szkoda!

      Usuń
  8. Nie czytałam tej książki, ale koniecznie będę chciała ją poznać :)
    Z węgierskiej literatury polecam wspaniałe, choć niełatwe książki Magdy Szabo, takie jak "Świniobicie", "Fresk", "Staroświecka historia".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie sięgnę, dziękuję za polecenie:) Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Tej książki jeszcze nie czytałam, ale bardzo, bardzo polecam "Dziennik" Sandora Marai`a. To coś absolutnie fantastycznego. Język, erudycja, styl - ten pisarz to po prostu TOP 10 pisarzy na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dziennik" jeszcze przede mną. Pamiętam Twoją recenzję i mam nadzieję sięgnąć w najbliższym czasie. Zgadzam się, że to jeden z najlepszych pisarzy na świecie.

      Usuń
  10. hmm w sumie to chyba nie czytałam nic żadnego węgerskiego autora, to może pora to zmienić :) świetna ta recenzja, moje recenzje strasznie długie wychodzą zazwyczaj :))

    zapraszam do siebie, recenzjuję w formie youtubowej, może przypadnie Ci do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja staram się pisać zwięźle, ale nie zawsze tak wychodzi:) Chętnie zajrzę na Twojego bloga, a o recenzjach na YouTubie pierwszy raz słyszę więc z pewnością zobaczę i posłucham.

      Usuń