Dziś ponownie
coś z klasyki, tym razem rosyjskiej. Aleksander Sołżenicyn to obok Tołstoja i
Dostojewskiego najpopularniejszy rosyjski pisarz. Bywa nazywany sumieniem
narodu, ponieważ odsłania gorzką prawdę o tragicznych dziejach Rosji XX wieku,
przemilczaną przez radzieckich historyków.
„Archipelag Gułag” to najbardziej znane dzieło Aleksandra Sołżenicyna.
Jest ono oparte na osobistych wspomnieniach, świadectwach przeszło dwustu
byłych więźniów oraz wielu obficie cytowanych dokumentach. Sołżenicyn pracował
nad „Archipelagiem” ponad dwadzieścia lat. Utwór ma paraliteracki charakter, a łącznikiem
pomiędzy przekazywanymi faktami jest wszechobecny narrator-autor.
Bohaterowie i ich przeżycia stanowią główną wartość tego utworu. Poznajemy
jak łamano ludzi, jak pozbawiano ich godności osobistej i
człowieczeństwa. Sołżenicyn podkreślał, że człowiek dla systemu był nikim
„<<Dajcie tylko człowieka, paragraf się
znajdzie!>> – to właśnie wielu z nich tak dowcipkowało, to było ich
powiedzonko. To, co w naszym języku nazywa się torturą, dla nich jest – dobrą
robotą. Żona śledczego Mikołaja Grabiszczenko (kanał wołżański) mówiła sąsiadom
z rozczuleniem: <<Kola jest bardzo dobrym fachowcem. Jeden taki długo nie
chciał się przyznać – więc powierzono go Koli. Kola z nim porozmawiał sobie w
nocy – i tamten zaraz się przyznał>>.”
Po dotarciu do obozu życie człowieka zmienia się w koszmar. Obóz
sprowadza ludzi do rangi przedmiotu, które egzystują w przerażających warunkach,
doskwiera im głód i chłód. Ponadto są zmuszani do pracy ponad ludzkie siły.
Autor pisze również o brutalności więźniów wobec siebie i trudnej sytuacji
kobiet.
W „Archipelagu Gułag” Sołżenicyn rozprawił się nie tylko z twórcami
nieludzkiego reżimu totalitarnego, ale także z całym systemem
polityczno-społecznym w porewolucyjnej Rosji. Oskarżał bolszewików o
zorganizowanie masowego ludobójstwa, porównywalnego jedynie ze zbrodniami
hitleryzmu.