sobota, 30 marca 2013

Archipelag Gułag - Aleksander Sołżenicyn

Dziś ponownie coś z klasyki, tym razem rosyjskiej. Aleksander Sołżenicyn to obok Tołstoja i Dostojewskiego najpopularniejszy rosyjski pisarz. Bywa nazywany sumieniem narodu, ponieważ odsłania gorzką prawdę o tragicznych dziejach Rosji XX wieku, przemilczaną przez radzieckich historyków.
„Archipelag Gułag” to najbardziej znane dzieło Aleksandra Sołżenicyna. Jest ono oparte na osobistych wspomnieniach, świadectwach przeszło dwustu byłych więźniów oraz wielu obficie cytowanych dokumentach. Sołżenicyn pracował nad „Archipelagiem” ponad dwadzieścia lat. Utwór ma paraliteracki charakter, a łącznikiem pomiędzy przekazywanymi faktami jest wszechobecny narrator-autor.
Bohaterowie i ich przeżycia stanowią główną wartość tego utworu. Poznajemy jak łamano ludzi, jak pozbawiano ich godności osobistej i człowieczeństwa. Sołżenicyn podkreślał, że człowiek dla systemu był nikim
 „<<Dajcie tylko człowieka, paragraf się znajdzie!>> – to właśnie wielu z nich tak dowcipkowało, to było ich powiedzonko. To, co w naszym języku nazywa się torturą, dla nich jest – dobrą robotą. Żona śledczego Mikołaja Grabiszczenko (kanał wołżański) mówiła sąsiadom z rozczuleniem: <<Kola jest bardzo dobrym fachowcem. Jeden taki długo nie chciał się przyznać – więc powierzono go Koli. Kola z nim porozmawiał sobie w nocy – i tamten zaraz się przyznał>>.”
Po dotarciu do obozu życie człowieka zmienia się w koszmar. Obóz sprowadza ludzi do rangi przedmiotu, które egzystują w przerażających warunkach, doskwiera im głód i chłód. Ponadto są zmuszani do pracy ponad ludzkie siły. Autor pisze również o brutalności więźniów wobec siebie i trudnej sytuacji kobiet.
W „Archipelagu Gułag” Sołżenicyn rozprawił się nie tylko z twórcami nieludzkiego reżimu totalitarnego, ale także z całym systemem polityczno-społecznym w porewolucyjnej Rosji. Oskarżał bolszewików o zorganizowanie masowego ludobójstwa, porównywalnego jedynie ze zbrodniami hitleryzmu.

piątek, 22 marca 2013

Zawsze Młoda! Polska sztuka około 1900 – Kamienica Szołayskich

Od 26 września do 12 stycznia 2014 roku w Kamienicy Szołayskich przy Placu Szczepańskich 9 w Krakowie można oglądać niezwykłą wystawę. Dlaczego niezwykłą? Przede wszystkim ze względu na artystów, których dzieła można podziwiać. Są tu obrazy Jacka Malczewskiego, Józefa Mehoffera, Stanisława Wyspiańskiego, Leona Wyczółkowskiego, Olgi Boznańskiej, Włodzimierza Tetmajera, Wojciecha Weissa, Jana Stanisławskiego czy Juliana Fałata. Klimat wystawy jest jedyny w swoim rodzaju. Wiele tu portretów, obrazów przedstawiających życie wiejskie czy prezentujące Kraków. Obok obrazów są również rysunki, grafiki, rzeźby i przedmioty użyteczne. Jedna z sal w całości poświęcona jest kabaretowi. 
 
A oto obrazy, które najbardziej mi się spodobały:
Leon Wyczółkowski, Stary góral (Tomek Gadeja)
Włodzimierz Tetmajer, Dworek w Bronowicach
Jacek Malczewski, Portret Mieczysława Gąseckiego
Olga Boznańska, Kompozycja z nasturcjami
Stanisław Wyspiański, Józio Feldman
Jan Stanisławski, Zmrok
Jacek Malczewski, Autoportret w białym stroju

Były też wczesne dzieła mojego ulubionego Witkacego. Przyznam, że to było chyba największe zaskoczenie.
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret Eugenii Dunin-Borkowskiej

Poza obrazami można było również zobaczyć suknię Olgi Boznańskiej czy rzeźby, m.in. Wacława Szymanowskiego.

Suknia balowa Olgi Boznańskiej
Wystawa doskonale oddaje klimat Młodej Polski, pokazuje wielość form oraz tematów.

czwartek, 14 marca 2013

Dom lalki (Nora) – Henryk Ibsen

Dziś coś z klasyki literatury norweskiej. Wiele lat temu czytałam „Dziką kaczkę” i lekturę wspominam bardzo dobrze. Tym razem sięgnęłam po „Norę”. Dramat ten opisuje historię małżeństwa Torwalda i Nory. Mąż traktuje żonę jak lalkę, jest ona dla niego ozdobą, a nie partnerem. Oto w jakim tonie do niej mówi:
„Tu nic ci nie grozi, będę cię strzegł jak spłoszonej gołąbki, którą wyratowałem ze szponów jastrzębia, twoje biedne serduszko znajdzie u mnie opiekę i spokój. (…) Nie znasz, moja droga, natury prawdziwego mężczyzny. Świadomość, że szczerze, z całego serca przebaczył swojej żonie, jest dla niego rozkosznie uspokajająca. Dzięki temu przebaczeniu żona jest jakby podwójnie jego własnością, odradza się na nowo, staje się nie tylko jego żoną, ale i dzieckiem. Odtąd będziesz naprawdę moim dzieciątkiem, ty moja biedna, bezbronna istotko! Niczego się nie obawiaj. Noro, bądź ze mną szczera, wtedy będę równocześnie twoją wolą i twoim sumieniem. Co to? Nie idziesz do łóżka? Przebrałaś się?”
Kilka lat wcześniej, gdy Torwald zachorował, Nora zaciągnęła dług, żeby zdobyć pieniądze na wyjazd mający uratować życia męża. Po latach pada ofiarą szantażu bezwzględnego Krogstada, od którego pożyczyła pieniądze. Żyje w strachu, nie chce, by mąż odkrył jej tajemnicę, obawia się jego gniewu i konsekwencji. Myśli o opuszczeniu najbliższych, a także o samobójstwie. Szybko się okazuje, że ta z pozoru naiwna i nieznająca życia kobieta ma swoją godność i dumę. Jest w stanie podjąć zaskakującą dla męża decyzję dotyczącą ich przyszłości.
Pomysł na książkę ciekawy, ale spodziewałam się czegoś więcej. Klucz do odkrycia całości znalazłam bardzo szybko i nic mnie specjalnie nie zaskoczyło. Na uwagę zasługuje za to język, który sprawia, że całość bardzo dobrze się czyta. Książka do przeczytania w niecałe dwie godziny.

czwartek, 7 marca 2013

Estreicherowie. Kronika rodzinna – Krystyna Grzybowska


Od jakiegoś czasu mam szczęście do dobrych książek. Może wynika to z faktu, że bardzo starannie dobieram lektury, a może to kwestia przypadku. Dziś o książce, która bardzo mnie wciągnęła. Przede wszystkim dlatego, że opowiada historię rodziny, a takie utwory bardzo lubię. Po drugie, twórczość głównych przedstawicieli rodu jest mi znana. Po trzecie, większość wydarzeń toczy się w dawnym Krakowie, a miasto to zajmuje wyjątkowe miejsce w moim życiu.
„Estreicherowie. Kronika rodzinna” to historia rodziny Estreicherów, twórców „Bibliografii Polskiej”. Dzieło to jest zapewne znane wszystkim filologom polskim. Stworzenie kilkudziesięciu tomów wymagało długiej i tytanicznej wręcz pracy, a i nie obyło się bez problemów z jej wydaniem. Prace rozpoczął Karol Estreicher, zwany ojcem bibliografii polskiej. To on przyczynił się do uporządkowania zbiorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Szkoły Głównej. Był także autorem kilkuset prac z zakresu literatury, teatru i gwary złodziei. To właśnie tej postaci, pisarka, a przy tym wnuczka Karola, poświęciła najwięcej miejsca.
Można również przeczytać o korzeniach rodziny, przodkach Karola i jego następcach. Pracę nad „Bibliografią” kontynuowali bowiem jego syn Stanisław oraz wnuk Karol. Warto dodać, że rodzina była związana ze środowiskiem akademickim UJ, było w niej wielu filozofów, prawników, chemików czy lekarzy. W tle rozgrywają się ważne wydarzenia z historii Polski – powstania, walka z zaborcami, II wojna światowa.
Najbardziej przejmujący był los Stanisława Estreichera, który w wyniku Sonderaktion Krakau (niemieckiej akcji skierowanej przeciw polskim uczonym) trafił do obozu Sachsenhausen, gdzie zmarł. W czasie wojny rodzina i znajomi z poświęceniem ocalili jeden z niewydanych tomów „Bibliografii”, obejmujący literę Zet.
Książka przybliża też Kraków z XVIII i XIX wieku, a także pokazuje ludzi związanych z Estreicherami: Kołłątaja, Wyspiańskiego, Mehoffera, Chwistka czy Rydla. Całość wzbogacają fragmenty korespondencji rodziny, a także listy do i od przyjaciół, fragmenty dziennika Karola Estreichera, a także pamiętnik Stefci, późniejszej żony Karola.

Portret Karola Estreichera autorstwa Leona Wyczółkowskiego.