Od jakiegoś czasu mam szczęście do dobrych książek. Może wynika
to z faktu, że bardzo starannie dobieram lektury, a może to kwestia
przypadku. Dziś o książce, która bardzo mnie wciągnęła. Przede
wszystkim dlatego, że opowiada historię rodziny, a takie utwory
bardzo lubię. Po drugie, twórczość głównych przedstawicieli
rodu jest mi znana. Po trzecie, większość wydarzeń toczy się w
dawnym Krakowie, a miasto to zajmuje wyjątkowe miejsce w moim życiu.
„Estreicherowie. Kronika rodzinna” to historia rodziny
Estreicherów, twórców „Bibliografii Polskiej”. Dzieło to jest
zapewne znane wszystkim filologom polskim. Stworzenie kilkudziesięciu
tomów wymagało długiej i tytanicznej wręcz pracy, a i nie obyło
się bez problemów z jej wydaniem. Prace rozpoczął Karol
Estreicher, zwany ojcem bibliografii polskiej. To on przyczynił się
do uporządkowania zbiorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Szkoły
Głównej. Był także autorem kilkuset prac z zakresu literatury,
teatru i gwary złodziei.
To właśnie tej postaci, pisarka, a przy tym wnuczka Karola,
poświęciła najwięcej miejsca.
Można również przeczytać o korzeniach rodziny, przodkach Karola i
jego następcach. Pracę nad „Bibliografią” kontynuowali
bowiem jego syn Stanisław oraz wnuk Karol. Warto dodać, że
rodzina była związana ze środowiskiem akademickim UJ, było w niej
wielu filozofów, prawników, chemików czy lekarzy.
W tle rozgrywają się ważne wydarzenia z historii Polski –
powstania, walka z zaborcami, II wojna światowa.
Najbardziej przejmujący był los Stanisława Estreichera, który w
wyniku Sonderaktion Krakau (niemieckiej
akcji skierowanej przeciw polskim uczonym) trafił do obozu
Sachsenhausen, gdzie zmarł. W czasie wojny rodzina i znajomi z
poświęceniem ocalili jeden z niewydanych tomów „Bibliografii”,
obejmujący literę Zet.
Książka przybliża też Kraków z XVIII i XIX wieku, a także
pokazuje ludzi związanych z Estreicherami: Kołłątaja,
Wyspiańskiego, Mehoffera, Chwistka czy Rydla. Całość wzbogacają
fragmenty korespondencji rodziny, a także listy do i od przyjaciół,
fragmenty dziennika Karola Estreichera, a także pamiętnik Stefci,
późniejszej żony Karola.
Portret
Karola Estreichera autorstwa Leona Wyczółkowskiego.
|
Zawsze podziwiałam tak mrówczą, wręcz tytaniczną pracę, jak ta, jaką wykonał Estreicher w dziedzinie bibliografii.
OdpowiedzUsuńBiografia rodziny E., podobnie jak inne publikacje tego typu, wydaje się interesująca. To chyba nowość, czy się mylę? bo nie słyszałam dotąd o niej.
Jestem pełna podziwu dla Karola Estreichera i pracy jaką wykonał, a także pasji jaką niewątpliwie posiadał. Poświęcił jej większość swojego życia. Dobrze, że miał następców i całość "Bibliografii" została ukończona.
UsuńJa też myślałam, że to nowość. Po raz pierwszy książka została wydana w 1969 roku, a wznowienie miało miejsce w 1999 roku. Z tego, co się zdążyłam zorientować kolejnych wydań nie było.
Interesująca recenzja. A co do książki, to jeżeli kiedyś sama wpadnie mi w ręce, z chęcią zajrzę;)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) A książkę polecam.
UsuńBardzo ciekawa pozycja, tego akurat nie czytałam. Przekonująco zachęcasz do lektury. Kraków uwielbiam i uważam za najpiękniejsze miasto Polski (chociaż byłam tylko 2 razy w życiu - niestety mam za daleko).
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam Kraków i gorąco zapraszam do odwiedzin:)
UsuńByłoby miło:) ale myślę, że Ty chyba jednak prędzej odwiedzisz mój Koszalin i nasze morze, niż ja odwiedzę Twój Kraków. Wielka szkoda...
UsuńNiestety, bywam nad morzem tak często jak Ty w Krakowie:) Stanowczo za rzadko...
UsuńZ tego co pamiętam to jechałam pociągiem z Koszalina do Krakowa z jedną przesiadką 14 godzin (oczywiście w jedną stronę). Więc jak sobie pomyślę znowu o tej podróży to raczej chyba zrozumiałe, że jakoś mi się odechciewa;) Mamy piękny, duuuuuży kraj:)
UsuńJa też w najbliższym czasie nie planuję wyjazdu nad morze i to z tych samych względów, z których Ty nie wybierasz się do Krakowa:) Taka podróż to dla mnie zbyt duże wyzwanie, może za jakiś czas...
UsuńNie pociągają mnie jakoś podobne sagi rodzinne, ale może jeszcze dojrzeję :)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubię:) Wiadomo, wszystko jest kwestią gustu...
UsuńBrzmi bardzo ciekawie. Lubię rodzinne opowieści, historie na faktach, a o Estreicherach nie wiem nic, więc chętnie bym przeczytała tę książkę.
OdpowiedzUsuńJest bardzo wciągająca, ja nie mogłam się od niej oderwać:)
UsuńCiekawa recenzja ale książka zupełnie nie mój klimat
OdpowiedzUsuńNie każdy lubi ten typ literatury:)
UsuńŚwietna szata graficzna bloga:))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:) Zdjęcie w tle to część moich zbiorów...
OdpowiedzUsuńSuper !!!! Świetny post ! :) Pozdrawiam:P
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa:) Również pozdrawiam!
Usuń