czwartek, 28 lutego 2013

Dziewice konsystorskie – Tadeusz Boy-Żeleński

To zbiór felietonów drukowanych w „Kurierze Porannym” pod koniec lat 20. XX wieku. Odbiły się one szerokim echem, chętnie były komentowane i miały tyle samo zwolenników, co przeciwników. Boy porusza w swoich tekstach problemy związane z rozwodami kościelnymi. Jego zdaniem ludzie robią wokół nich komedie, a przecież rozwodów w kościele nie ma, są tylko unieważnienia małżeństwa. Jego zdaniem każdy, kto w jakikolwiek sposób jest związany z unieważnieniem małżeństwa musi kłamać. Wyjściem z sytuacji jest zmiana religii, ale to przyczyniło się do rozwoju protestantyzmu w Polsce. Dlatego kościół zaczął się uginać. O unieważnieniu decydują względy finansowe:
„Znałem blisko pewnego kanonika–filozofa, który mawiał, że najlepiej już przy ślubie dać w łapę zakrystianowi, aby popełnił jaką nieformalność, zapalił o jedną świeczkę mniej, niż trzeba, czy coś podobnego, a w potrzebie można mieć za to unieważnienie małżeństwa. Tenże kanonik mawiał, iż akta takich spraw mają to do siebie, że każda kartka powinna być przekładana grubym banknotem.”
W rozwodzie pomagają nadużycia, przekupstwa i krzywoprzysięstwa świadków. Boy przywołuje fragment artykułu z „Kuriera Warszawskiego”, z 12 listopada 1926, donoszącego o zaręczynach słynnego Marconiego, który planuje ślub mimo braku rozwodu:
„Każde małżeństwo może być unieważnione; pozytywny warunek jest tylko jeden: cenzus ma wyjątkowy, bo oczywiście nie każdy ma szczęście być córką papieskiego gwardzisty.”
Wspomina o unieważnieniu małżeństwa z powodu niezdolności „skonsumowania” udzielonego matce dwojga dzieci z tymże właśnie małżonkiem. Przypomina to dawny handel odpustami. Ci, którzy nie mają wystarczająco dużo pieniędzy nie mają szans na unieważnienie małżeństwa:
(…) obecnie rzecz układa się tak, że najbogatsi mogą zostać przy wierze ojców, średniaczki muszą zmienić wiarę (bo taniej i prędzej), a biedacy mogą sobie żyć <<na wiarę>>. Trzy klasy, jak na kolei żelaznej.”
Żeleńskiemu zarzucano, że promuje rozwody, tak jednak nie było. Krytykowano go m.in. w „Głosie Narodu”. Autor załamuje ręce nad strasznym poziomem tej polemiki. Pisał, że założy swój własny kościół, a „Głos Narodu” odbiera to jako obrazoburcze. "Kogo burzy założenie jednoosobowego kościoła?!?" - zastanawiał się Boy. Zaznacza, że jego rozważania o rozwodach były dość opacznie rozumiane. Nie walczy ani o wolną miłość, ani o rozwody. Ludzie cenili jego odwagę w poruszaniu trudnych tematów, czego wyrazem były liczne listy do redakcji.
Zachwyciły mnie przede wszystkim fantastyczne i niezwykle trafne puenty, a także spora ilość anegdot. Mimo upływu lat kwestie, o których pisze Boy są wciąż aktualne.

Portret Boya autorstwa Witkacego

3 komentarze:

  1. Swoją drogą zastanawiałam się, czy jakby Boy nadal żył, to czy "zjechałby od góry do dołu" (tak jak mi się wydaje) kościół za niemalże szykanowanie dzieci urodzonych metodą in vitro. Teraz jest o tym bardzo głośno, a z tego co o nim czytałam, to pracował jako lekarz i publikował prace naukowe z zakresu pediatrii. Tak sobie tylko gdybam... Przepraszam, że troszkę nie na temat:) pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mogłybyśmy liczyć na cykl prześmiewczych artykułów, pełnych ciętego humoru i anegdot. Pozdrawiam wiosennie:)

      Usuń
  2. Dziękuję za miłe słowa. Obiecuję zaglądać do Ciebie, masz świetne zdjęcia! Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń