W marcu w jeden z moich
tekstów był poświęcony „Archipelagowi Gułag” Aleksandra Sołżenicyna. Dziś kolejna książka tego autora. „Oddział chorych na raka” to powieść z
elementami autobiograficznymi. Geneza tego utworu wiąże się z pobytem chorego
na raka autora na oddziale onkologicznym szpitala w Taszkiencie. Utwór został
podzielony na dwie części: pierwsza, bardziej skondensowana trwa trzy dni,
druga, obejmująca proces leczenia jest znacznie dłuższa. Całość stanowi swoisty
zapis z przebiegu leczenia szpitalnego, od pierwszych godzin przyjęcia na
oddział, po dzień ostatni, kiedy po pomyślenie przebytym leczeniu bohater udaje
się do miejsca zesłania w Kazachstanie.
„Oddział chorych na raka” to książka o groźnej chorobie. Można
powiedzieć, że Sołżenicyn napisał epopeję szpitalną. Główne miejsce wydarzeń -
szpital z jego zamkniętą przestrzenią to świat oddzielony od życia granicą
choroby. Szpital to przerażające i przygnębiające miejsce, w którym wielu
traciło nadzieję:
Poczynając od tych niechlujnych szlafroków, wszystko tu wywierało przygnębiające wrażenie: zniszczony cement tarasu; klamki, zmatowiałe od dotyku rąk pacjentów; izba przyjęć z odrapaną podłogą, wysoką oliwkową lamperią (sam kolor wydawał się brudny) i dużymi żeberkowymi ławkami, na których nie mieścili się i siedzieli na podłodze pacjenci, najwyraźniej przybyli tu z daleka - Uzbecy w pikowanych chałatach, stare Uzbeczki w białych chustach, młode - w liliowych lub czerwono-zielonych, a wszyscy w buciorach albo kaloszach. Na jednej z ławek leżał jakiś chłopak, Rosjanin, w rozpiętym, zwisającym do podłogi płaszczu, wynędzniały, ale z brzuchem jak bania, i bez przerwy krzyczał z bólu.
Sołżenicynowska wizja jest ponura, pesymistyczna, aczkolwiek symboliczna
murszejąca brama szpitalna rodzi nadzieję. W sali szpitalnej ośmiu ludzi walczy
o życie. Bohaterowie reprezentują różne losy Rosjan pod dyktaturą stalinowską. W
takiej sytuacji pacjenci stają wobec ważnych pytań o sens życia, cierpienia i
śmierć. Sympatię czytelnika budzi personel, z doktorem Orieszczienkowem na
czele. Zupełnie inaczej jest z pacjentami. Negatywne uczucia budzi Paweł
Nikołajewicz Rusanow, członek nomenklatury średniego szczebla, przyzwyczajonego
do przywilejów, pozbawiony skrupułów oraz zwykłej ludzkiej przyzwoitości (doniósł
na własnego sąsiada, żeby mieć całe mieszkanie dla swojej rodziny). Niechęć
budzi prymitywny Achmadżan, nadzorca z obozu, niezdolny do jakiejkolwiek
refleksji, to automat wykonujący ślepo swe zadania. Tym, który przechodzi
prawdziwą przemianę jest Jefriem Poddujew. Z kolei zesłaniec Oleg Kostogłotow, który
należy do nielicznej grupy postaci, które potrafiły uchronić swoje człowieczeństwo
i choć zniewolony zewnętrznie, czuje się wolny duchowo, posiada on wiele cech
autora.
Zadziwia zestawienie tak różnych postaci, które tworzą panoramę ówczesnych
Rosjan. Wobec tego utworu nie można przejść obojętnie.
Och, przeczytałabym chętnie. Muszę się zabrać za twórczość Sołżenicyna - mam w domu "Archipelag Gułag" ale w jednej książce cz. 3 i 4, nie mogę dorwać nigdzie dwóch pierwszych, więc muszę poczekać, aż upoluję i dopiero zacznę czytać.
OdpowiedzUsuńLubię takie psychologiczne i wielowymiarowe książki, sporo tu konkretnych bohaterów, a sytuacja i czasy w jakich się znajdują są okraszone smutkiem i z pewnością wachlarzem wielu innych odczuć. Brzmi wspaniale.
Pięknie o tym napisałaś! Zawsze mnie zachęcisz:)
Cieszę się, że Ci się podoba:) Książki Sołżenicyna na długo pozostają w pamięci. Szczególnie podaba mi się sposób konstuowania postaci - tak różnych od siebie.
UsuńZdecydowanie nie dla mnie. Odchorowałabym taką lekturę. Tym bardziej, że ostatnio przekroczyłam dozwoloną normę emocjonalnego zmasakrowania mózgu.
OdpowiedzUsuńFaktycznie książka jest mocno przygnębiająca ze względu na mocne osadzenie w realiach szpitalnych. Jeśli jednak odczytamy ją w szerszym kontekście, np. ujęcia szpitala jako całej Rosji, a pacjentów jako społeczeństwa, to wówczas może stanowić pretekst do dalszych rozważań.
UsuńTo już wiem, że to książka nie dla mnie... ja nawet nie odczytałbym tej metafory z Rosją i społeczeństwem :D.
UsuńPopadłbym w jeszcze większą destrukcyjną rewolucję w moim umyśle... a uwierz, że mam już ich dosyć :P.
Pozdrawiam ciepło :)!
Melon
Przyznam szczerze, że książka nie jest dla każdego i rzeczywiście ma nieco dołujący wydźwięk. Może za jakiś czas jak zmieni się Twoje nastawienie sięgniesz po nią:) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńNie potrafię czytać, rozmawiać ani nawet myśleć o tej nieuleczalnej chorobie. Tkwi we mnie po prostu taka wewnętrzna blokada z której nie umiem się wydostać, dlatego już teraz wiem, że nie sięgnę po powyższą lekturę.
OdpowiedzUsuńDla mnie z kolei taka lektura przybliża ludzkie cierpienie i pozwala lepiej zrozumieć chorych. Pozdrawiam!
UsuńO sprawach trudnych trzeba czytać, bo one i tak nas otaczają i lepiej walczyć z wrogiem znanym niż nieznanym.. to na pewno ciężka lektura, ale potrzebna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, naczytane.blog.pl
Zgadzam się z Tobą: o sprawach trudnych trzeba czytać i rozmawiać. Taka ksiażka pozwala lepiej poznać raka i osoby cierpiące na tą chorobę. Pozdrawiam!
UsuńOdświeżyłaś mi tę pozycję w pamięci. Książka nie opisuje samej choroby w sposób ckliwy, chociaż pamiętam, że były i wzruszające momenty, np. kiedy kobieta przed mastektomią chciała, żeby jeszcze ktoś mógł się cieszyć z tego, że ma obie piersi. Nie pamiętam dokładnie szczegółów. Ale pamiętam, że ta książka zrobiła na mnie wrażenia. Poza tym to ważna pozycja w światowej literaturze.
OdpowiedzUsuńTo klasyka światowej literatury: trudna, ale i wzruszająca. Zgadzam się, że u Sołżenicyna nie ma miejsca na ckliwość. Porusza i na długo zostaje w pamięci. Pozdrawiam!
UsuńWielka powieść, muszę ją sobie odswieżyć w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuń