Dziś
o historii niezwykłej miłości króla Jana III Sobieskiego i Marii Kazimiery
d’Arquien de la Grange, dwórki królowej Ludwiki Marii Gonzagi. „Listy do
Marysieńki” powstały w czasie rozstań Sobieskiego z żoną spowodowanych licznymi
obowiązkami króla. Sobieski pisał do żony w latach 1665-1683. Teksty listów
kryją w sobie historię niezwykłego uczucia i są arcydziełem staropolskiej prozy
epistolarnej. Są jednak mało znane.
Sobieski
pisał listy czasem po kilka na dobę, czasem codziennie lub co dwa, trzy dni.
Nie były one przeznaczone do publicznej wiadomości. Zawierają wiele intymnych
zwierzeń. Adresatka, Marysieńka, jest w nich traktowana w sposób partnerski.
Listy zachwycają kompozycją, stylistyką, bogactwem językowym i wyrafinowanymi
porównaniami, jak również specyficzną retoryką. Sobieski wprowadza wyszukany,
pełen ozdobników i elegancji styl. Autor w charakterystyczny sposób kreuje
adresatkę swoich listów. Z listów wyłania się obraz kobiety otoczonej podziwem,
kultem i uczuciem, jak chociażby w tym z 24 września 1665 r.:
„Tysiąc
rzeczy miałbym pisać, a nie wiem z radości, skąd zacząć, bo już tak śliczność
twojej osoby, moja złota dobrodziejko, okupowała myśl moją, że nie żyje tylko
dla ciebie, i myśleć ni o czym nie mogę, tylko o tobie. Wielce się też cieszę,
moja śliczna panno, że muszka z pajączkiem nie schudła, bo im tak niesłychanie
dobrze”.
Z
pierwszego znanego listu pochodzą słowa będące wyrazem namiętnych uczuć, gdy
wymarzona kobieta stała się żoną. List ten pisany był 9 czerwca 1665 r., gdy
Sobieski musiał pilnie wyjechać wkrótce po ślubie z Warszawy na Ruś Czerwoną,
skąd wrócił dopiero 1 lipca:
„Żoneczko
moja najśliczniejsza, największa duszy i serca mego pociecho!
Tak
mi się twoja śliczność, moja złota panno, wbiła w głowę, że zawrzeć oczu całej
nie mogłem nocy.”
Ale
„Listy…” to nie tylko wyraz ogromnego uczucia. To również opis ważnych wydarzeń
z historii Polski. Z listów wyłania się Sobieski znakomity prozaik, a „Listy…”
zdają się być pamiętnikiem wielkiej miłości. Autor wzoruje się na francuskich
romansach pasterskich.
Pomijając jakiekolwiek wartości artystyczne, obawiam się, że przyszłe pokolenia nie będą miały pojęcia, że było coś takiego jak list.
OdpowiedzUsuńTak może być. Dlatego warto przypominać o wartościowej literaturze epistolarnej.
UsuńCzytałam :) Bardzo wartościowa lektura i piękne listy :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100%. To wyjątkowa lektura i warto po nią sięgać.
UsuńBardzo dawno temu miałam kontakt z tymi listami. Chyba odnowię znajomość. Dzięki za przypomnienie! :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę:) Uważam, że warto przypominać takie książki.
UsuńBo to taki nieznany dziś wymiar miłości i małżeństwa. :)
UsuńKiedyś bardzo chciałam przeczytać, potem jakoś zapomniałam o tej książce. Może najwyższy czas ją poznać:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie po nią sięgnij bo warto:) Pozdrawiam!
UsuńListów pochodzących z tak dawnych czasów jeszcze nie czytałam. Zaskoczona jestem faktem, że Sobieski pisał je tak często, nawet po kilka na dobę. Skąd miał na to czas? Kiedyś czas płynął chyba wolniej :)
OdpowiedzUsuńJa też byłam tym faktem zdziwiona. Gorąco polecam!
UsuńNie było internetu, takiego pośpiechu. Poza tym każdy mu usługiwał, gotował, może i ubierał. Więc znajdował ten czas :)
Usuń