Dziś
ogłoszono zwycięzcę Nagrody Literackiej Nike. Wśród nominowanych
była książka, którą dziś przedstawiam – Włoskie szpilki
Magdaleny Tulli. To nie jest mój pierwszy kontakt z twórczością
tej autorki. Gdy kilka lat temu przeczytałam Sny i kamienie
byłam rozczarowana. Przez lata omijałam Tulli szerokim łukiem.
Zupełnie przypadkiem stałam się posiadaczką Włoskich szpilek.
Muszę przyznać, że jest to trudna lektura, ale warto po nią
sięgnąć.
To
zbiór autobiograficznych opowiadań o kobiecie, na którą ogromny
wpływ miało nieudane dzieciństwo. Ponieważ jej ojciec był
Włochem to od dziecka należała do dwóch światów, tak też było
z językami. Matka nie należała do żadnego z dwóch światów, w
którym żyła bohaterka. Nie interesowała się córką, która była
pozostawiona sama sobie, z trudnościami w nauce i brakiem
przyjaciół.
Tulli
pisze o szarej powojennej rzeczywistości PRL-u, w tym również o
atmosferze marca ’68. Jej odmienność sprawia, że dzieci
zaczynają widzieć w niej Żydówkę, mówią, że ma czarne oczy,
mimo, że ma niebieskie. Oto, co pisze w kilka miesięcy po marcu:
„Po wakacjach odgłosy polowania się oddaliły. Jeszcze było
słychać jakby ujadanie psów, ale nie wiadomo, czy myśliwych.
Podobno lisy uciekły.”
Autorka
pisze o swoich kłopotach w szkole: z nauką i z uczniami. Dzieci
zazdroszczą jej tacie zagranicznych wyjazdów, myślą, że jeździ
w delegacje nie rozumiejąc, że może mieć tam sprawy prywatne. To,
co mnie zastanowiło to brak jakiegokolwiek rozgoryczenia i żalu w
tonie narracji. Myli się jednak ten, kto uważa, że ton jest
beznamiętny. Przeżywamy razem z bohaterką niepowodzenia, kiedy
nauczycielka wpisuje jej zero zamiast jedynki (bo nawet na nią
trzeba sobie zasłużyć), po szkole chodzimy się z nią po ulicy
(bo znów zgubiła klucze), jesteśmy przy niej, gdy niesłusznie
zostaje oskarżona o kradzież. Wszystkie te przeżycia powracają w
dorosłym życiu w postaci uwielbienia dla samotności…
Nazwisko
było dla Tulli powodem wielu zmartwień, a mimo to gdy wychodziła
za mąż nie zmieniła go. Autorka sporo pisze o dziedzictwie przed
którym nie można uciec:
„Dziedzictwo
jest trudne, składa się ze zbyt wielu nieszczęść, w których
zbyt wielu ludzi odziedziczyło udziały, a nikt nie wie, jak je
zainwestować i co w ogóle z nimi zrobić. Dotyczy to zwłaszcza
upokorzeń, które chciałoby się po prostu wykreślić z
inwentarza, a jeśli to niemożliwe, pozbyć się ich, oddać komuś
innemu.”
Poniżej
prezentuję rozmowę z Magdaleną Tulli.
Jakiś czas temu przeczytałam o tej książce u Ani (Czytanki Anki) i bardzo mnie zaintrygowała. Twoja recenzja i rozmowa z autorką zdecydowanie to zainteresowanie pogłębiły. Koniecznie muszę przeczytać. Tym bardziej, że uwielbiam kulturę Italii, co w ubiegłym roku przekułam w czyn zapisując się na kurs języka włoskiego. :) Domyślam się jednak, że treścią książki jest zupełnie co innego: trudne dorastanie w nieprzyjaznym środowisku. Bardzo mi odpowiadają takie powieści, co tym bardziej mnie skłania do sięgnięcia po książkę Tulli.
OdpowiedzUsuńKoniecznie sięgnij po Włoskie szpilki bo warto. Z Włoch faktycznie jest w niej niewiele, ale porównanie normalności tego kraju z siermiężnym PRL-em było miażdżące. Poza tym książka jest napisana bardzo staranną polszczyzną, a opis przeżyć małej dziewczynki żyjącej w dwóch światach mnie osobiście chwytał za serce:)
OdpowiedzUsuńMelduję, że pod wpływem Twoich słów "Włoskie szpilki" już wylądowały w koszyku! :)
UsuńTo czekam na wrażenia po lekturze. Mam nadzieję, że "Włoskie szpilki" będą Ci się podobały:)
OdpowiedzUsuń