niedziela, 7 października 2012

Włoskie szpilki – Magdalena Tulli

Dziś ogłoszono zwycięzcę Nagrody Literackiej Nike. Wśród nominowanych była książka, którą dziś przedstawiam – Włoskie szpilki Magdaleny Tulli. To nie jest mój pierwszy kontakt z twórczością tej autorki. Gdy kilka lat temu przeczytałam Sny i kamienie byłam rozczarowana. Przez lata omijałam Tulli szerokim łukiem. Zupełnie przypadkiem stałam się posiadaczką Włoskich szpilek. Muszę przyznać, że jest to trudna lektura, ale warto po nią sięgnąć.
To zbiór autobiograficznych opowiadań o kobiecie, na którą ogromny wpływ miało nieudane dzieciństwo. Ponieważ jej ojciec był Włochem to od dziecka należała do dwóch światów, tak też było z językami. Matka nie należała do żadnego z dwóch światów, w którym żyła bohaterka. Nie interesowała się córką, która była pozostawiona sama sobie, z trudnościami w nauce i brakiem przyjaciół.
Tulli pisze o szarej powojennej rzeczywistości PRL-u, w tym również o atmosferze marca ’68. Jej odmienność sprawia, że dzieci zaczynają widzieć w niej Żydówkę, mówią, że ma czarne oczy, mimo, że ma niebieskie. Oto, co pisze w kilka miesięcy po marcu: „Po wakacjach odgłosy polowania się oddaliły. Jeszcze było słychać jakby ujadanie psów, ale nie wiadomo, czy myśliwych. Podobno lisy uciekły.”
Autorka pisze o swoich kłopotach w szkole: z nauką i z uczniami. Dzieci zazdroszczą jej tacie zagranicznych wyjazdów, myślą, że jeździ w delegacje nie rozumiejąc, że może mieć tam sprawy prywatne. To, co mnie zastanowiło to brak jakiegokolwiek rozgoryczenia i żalu w tonie narracji. Myli się jednak ten, kto uważa, że ton jest beznamiętny. Przeżywamy razem z bohaterką niepowodzenia, kiedy nauczycielka wpisuje jej zero zamiast jedynki (bo nawet na nią trzeba sobie zasłużyć), po szkole chodzimy się z nią po ulicy (bo znów zgubiła klucze), jesteśmy przy niej, gdy niesłusznie zostaje oskarżona o kradzież. Wszystkie te przeżycia powracają w dorosłym życiu w postaci uwielbienia dla samotności…
Nazwisko było dla Tulli powodem wielu zmartwień, a mimo to gdy wychodziła za mąż nie zmieniła go. Autorka sporo pisze o dziedzictwie przed którym nie można uciec:
„Dziedzictwo jest trudne, składa się ze zbyt wielu nieszczęść, w których zbyt wielu ludzi odziedziczyło udziały, a nikt nie wie, jak je zainwestować i co w ogóle z nimi zrobić. Dotyczy to zwłaszcza upokorzeń, które chciałoby się po prostu wykreślić z inwentarza, a jeśli to niemożliwe, pozbyć się ich, oddać komuś innemu.”

Poniżej prezentuję rozmowę z Magdaleną Tulli.

4 komentarze:

  1. Jakiś czas temu przeczytałam o tej książce u Ani (Czytanki Anki) i bardzo mnie zaintrygowała. Twoja recenzja i rozmowa z autorką zdecydowanie to zainteresowanie pogłębiły. Koniecznie muszę przeczytać. Tym bardziej, że uwielbiam kulturę Italii, co w ubiegłym roku przekułam w czyn zapisując się na kurs języka włoskiego. :) Domyślam się jednak, że treścią książki jest zupełnie co innego: trudne dorastanie w nieprzyjaznym środowisku. Bardzo mi odpowiadają takie powieści, co tym bardziej mnie skłania do sięgnięcia po książkę Tulli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie sięgnij po Włoskie szpilki bo warto. Z Włoch faktycznie jest w niej niewiele, ale porównanie normalności tego kraju z siermiężnym PRL-em było miażdżące. Poza tym książka jest napisana bardzo staranną polszczyzną, a opis przeżyć małej dziewczynki żyjącej w dwóch światach mnie osobiście chwytał za serce:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melduję, że pod wpływem Twoich słów "Włoskie szpilki" już wylądowały w koszyku! :)

      Usuń
  3. To czekam na wrażenia po lekturze. Mam nadzieję, że "Włoskie szpilki" będą Ci się podobały:)

    OdpowiedzUsuń