Książka
Agaty Tuszyńskiej to jedna z moich zdobyczy z Targów Książki.
Polecam ją szczególnie wielbicielom talentu Leopolda Tyrmanda, ale
również osobom, które lubią epistolografię i literaturę
biograficzno-wspomnieniową. O polskim pisarzu i publicyście
opowiada jego późniejsza trzecia żona - Mary Ellen Fox. To
kronika ich wspólnego życia od 1970 roku aż do śmierci Tyrmanda
w 1985 roku.
Cała
historia ich znajomości rozpoczęła się od listu wysłanego przez
Mary do „New Yorkera”, w którym publikował Tyrmand. Młoda
dziewczyna czytała jego teksty i identyfikowała się z nimi. Gdy
się pierwszy raz spotkali od razu zaiskrzyło. Dzieliło ich wiele -
ona była 23-letnią doktorantką iberystyki na Yale, a on 50-letnim
pisarzem. On był Polakiem, ona – Amerykanką. Mimo to szybko
stali się sobie bardzo bliscy, a to za sprawą listów. To dzięki
nim Mary zdobyła serce Leopolda.
Po
krótkim wstępie Mary Ellen pojawia się korespondencja z początku
znajomości. Po lekturze kilkudziesięciu stron, zaczęłam się
zastanawiać, dlaczego książka nie ma podtytułu „listy”. Z
czasem jednak zaczyna dominować narracja żony i jej wspomnienia
uzupełniane są jedynie pojedynczymi listami.
Książka pozwala nam poznać zupełnie innego Tyrmanda. Jego żona jest szczera i ma się wrażenie, że niczego nie ukrywa. Poznajemy pisarza od prywatnej strony, dowiadujemy się, że swych amerykańskich gości częstował własnoręcznie przygotowywaną tyrmandówką i bigosem. Cenił bardziej kulturę niż religię i tradycję, a w notesie zapisywał kolejne podboje miłosne. Gdy rodzą się dzieci, niespodziewanie dla Mary, pisarz bardzo się angażuje w pomoc - zmienia pieluchy, karmi, chodzi na spacery. Z opowieści wyłania się również Tyrmand-skąpiec, który był łowcą okazji w supermarketach. Jego zbytnia oszczędność sprawiła, że nie wykupił ubezpieczenia na życie, przez co po śmierci jego żona i 4-letnie bliźniaki zostały bez środków do życia.
Książka pozwala nam poznać zupełnie innego Tyrmanda. Jego żona jest szczera i ma się wrażenie, że niczego nie ukrywa. Poznajemy pisarza od prywatnej strony, dowiadujemy się, że swych amerykańskich gości częstował własnoręcznie przygotowywaną tyrmandówką i bigosem. Cenił bardziej kulturę niż religię i tradycję, a w notesie zapisywał kolejne podboje miłosne. Gdy rodzą się dzieci, niespodziewanie dla Mary, pisarz bardzo się angażuje w pomoc - zmienia pieluchy, karmi, chodzi na spacery. Z opowieści wyłania się również Tyrmand-skąpiec, który był łowcą okazji w supermarketach. Jego zbytnia oszczędność sprawiła, że nie wykupił ubezpieczenia na życie, przez co po śmierci jego żona i 4-letnie bliźniaki zostały bez środków do życia.
Co
ważne, dzięki książce poznajemy nie tylko Tyrmanda, ale również
jego żonę – kobietę błyskotliwą oraz równorzędną partnerkę
intelektualną. Jednak tak jak w życiu, także we wspomnieniach, to
Tyrmand jest na pierwszym miejscu. Zaletą książki są kopie
listów oraz niezliczona ilość zdjęć z prywatnego archiwum.
Autograf
Agaty Tuszyńskiej
|
Czytałam niedawno Tyrmandów jestem zachwycona! Książka jest bardzo ciekawie napisana, do przeczytania jednym tchem. Zazdroszczę spotkania z autorką:)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka była wspaniałą podróżą po życiu prywatnym Tyrmanda. Zachwycił mnie sposób, w jaki Marry opowiada o swoim mężu... A takich spotkań jak z Agatą Tuszyńską było podczas Targów Książki znacznie więcej:)
UsuńKsiążkę czyta się bardzo szybko z kilku względów. Przede wszystkim jest napisana bardzo dobrze i wciąga:) Poza tym zawiera wspomniane już przeze mnie fotografie i oryginały listów. Od Tyrmandów nie mogłam się oderwać i przeczytałam całość od razu:) Życzę przyjemnej lektury.
OdpowiedzUsuńNie jestem wielką miłośniczką twórczości Tyrmanda, ale moja mama jest prawdziwą fanką, więc już wiem, co znajdzie pod choinką. :) A i ja sobie chyłkiem przekartkuję. :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, czy Tuszyńska wspominała coś o biografii narzeczonej Brunona Schulza nad którą ponoć pracuje?
Książka jest bardzo ładnie wydana, a jej środek z całą pewnością zachwyci wielbicieli twórczości Tyrmanda:)
OdpowiedzUsuńNiestety, zamieniłam z panią Agatą Tuszyńską, tylko kilka zdań na temat Tyrmandów... Przyznam, że o nowej książce nie wiedziałam, dziękuję za informację. Będę śledzić:)
Gdzieś czytałam, że takie były plany pani Tuszyńskiej. Zobaczymy, co z nich wyniknie, postać bardzo ciekawa.
UsuńFaktycznie, postać Józefiny Szelińskiej jest intrygująca szczególnie w kontekście Schulza. Najbardziej interesuje mnie wątek dotyczący jej tłumaczenia "Procesu" Kafki, pod którym podpisał się jej narzeczony...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJej dalsze losy też są ciekawe. W ogóle tajemnicza postać i świetnie, że ktoś zechciał temat podrążyć.
UsuńBardzo lubię autorów, którzy są prawdziwymi badaczami i pasjonatami:) Ich książki są efektem często wieloletnich prac, ale warto na nie czekać.
OdpowiedzUsuńA książka cały czas czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuń